Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2019

TAKA kobieta

Że to zmora życiowa, takie imię, mówiła. Oj nie lubiła go. Bardzo. Ale się śmiała. Przyzwyczaiła się, mówiła. Bo cóż miała zrobić. Taki los.  Lubiłam tę historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O  tym jak to się stało. Że podobno miała mieć na imię inaczej, ale ojciec po jej narodzinach przez dwa dni pił ze swoim przyjacielem - kompanem od życia i szklanki. I po tym jak pił, czy nawet w trakcie, do urzędu poszedł i kazał wpisać w akta imię swej niedawno narodzonej córki. Mieczysława. Na cześć swojego przyjaciela - kompana od życia i szklanki.  Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się bardzo choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy. Bo to imię nie dla TAKIEJ kobiety. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Z tych co robią wrażenie. Wymyśliła więc sobie młoda, piękna i soczysta Mieczysława, że wszyst...

Raj

Tak to sobie wyobrażam. W filmach (brytyjskich na przykład) jest taki motyw: bohater wraca do domu po długiej nieobecności, otwiera drzwi wejściowe i jego oczom ukazuje się stosik listów wszelkiej maści wrzucanych pod jego nieobecność przez taką szczelinę w drzwiach. Wymowne to dość. Bohatera brak, ale ten ów stosik daje gwarancję, że życie tu na miejscu turlało się jednak po swojemu. Gorzej, gdy tych listów nie ma. Ich brak jest również wymowny. Nawet bardziej. Tak to sobie wyobrażam. Przekręciła w zamku klucz od prawie pięciu lat nieużywany, a otwierając drzwi napotkała lekki opór. Gdy zapaliła światło w ciemnym korytarzu jej oczom ukazała się sterta przesyłek. W ogóle jej to nie zdziwiło. Omiotła wzrokiem wdzięczny kopczyk makulatury. Pomiędzy listami, ulotkami, katalogami z Ikea z ostatnich pięciu lat i zaproszeniami na kolejne badania wdzięczyły się kolorowe widokówki. Weszła do pokoju, zdjęła buty i odruchowo zaczęła rozmasowywać bolące łydki. Rozsunęła zasłony i rozejrza...