Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Tango z Pacino

W Polsce powstaje pierwsza restauracja McDonald’s i rusza pierwsza sieć telefonii komórkowej. Hanna Suchocka zostaje pierwszą kobietą na stanowisku Premiera RP. Pojawia się program telewizyjny Kawa czy herbata?, a ostatnia stacjonująca jednostka wojsk radzieckich wycofuje się z ziem polskich. Na promocję swojej książki Wróżby kumaka przyjeżdża do Polski Gunter Grass. Na świecie też się dzieje. Dziesiątego stycznia w czasie sztormu na Pacyfiku z pokładu statku zostają zmyte trzy kontenery z trzydziestoma tysiącami gumowych kaczek, które docierają do brzegów Indonezji, Australii, Ameryki Południowej i Alaski. Ich ruchy pomagają oceanografom badaniu prądów morskich. Na duże ekrany wchodzi Sharon Stone po to, by  rozchylić swe uda  w Nagim instynkcie , a Milczenie owiec zgarnia pięć Oskarów. CERN ogłasza, iż World Wide Web będzie udostępniona bezpłatnie, a w Himalajach ginie Wanda Rutkiewicz. FC Barcelona po raz pierwszy zdobywa  Puchar Europy, w Ugandzie spada...

Tęsknota za następnym

Niby jeszcze jest. Niby jeszcze tak samo gorące, ale już jakby inaczej. Inne to lato. Słońce codziennie skraca swoją wędrówkę nad widnokręgiem. Świeci na niby bezchmurnym niebie susząc liście, które spadły na aleje parkowe. Ogrzewa ciągle spragnione go ciała już jakby przez lekką mgiełkę, zwiastującą jesień. Opalenizna już też inna, nie tak boląca. Nawet w radiu coraz częściej mimozami jesień się zaczyna, choć to wcale jeszcze nie. Żółty październik.  Druga połowa sierpnia to czas biegających po marketach rozgorączkowanych rodziców. Za wyprawką szkolną biegają. Warto biegać, bo na komplecie książek i pięć dych można przyoszczędzić. W tych pięciu dychach kilka zeszytów jest, piórnik z wyposażeniem i przybory inne. Warto więc. Druga połowa sierpnia to też czas, gdy klimatyzowane ciągniki zwożą z pól baloty słomy. A ze ścierniska się kurzy. Kurz osiada na podpalonej sierpniowym słońcem trawie, która już tak szybko nie rośnie. Ziewać zaczyna. Dwa metry nad trawą czerw...

Dzięki za luksus

Na zmęczoną wyglądasz. Daje czadu, co? To daj, daj mi go. Wezmę go na spacer. Nawet na tę dłuższą trasę. Tam, wiesz którędy, żeby na konie sobie popatrzył. Mówisz. Daj mi go na czterdzieści minut lub pięćdziesiąt w porywie, a ty sobie odpocznij. Miej chwilę. Dla siebie chwilę miej. Mówisz. Jeszcze trzaśnięcie drzwiami, jeszcze szelest kółek wózka. Cisza.  Dla siebie. Cisza. Czas. Luksus. Tylko omiotę otoczenie najbliższe. Tylko wzrokiem. I tylko te zabawki i inne klamoty. W pudło wrzucę. Ale skoro zaczynam od tego kąta, to nie mogę nie pójść dalej. Bo to mój system. Zawsze zaczynam od tego kąta. I później idę dalej. Przecieram szybę upaćkaną przez małe, serdelkowe paluszki. Układam na ławie książki i gazety. Poduszki na kanapie. Zbieram porozrzucane ciuchy i buty. Szklanki i talerze. Później stół, na stole, pod stołem. Kuchnia, gary, blaty. Odkurzyć, zetrzeć. Już w korytarzu, po drodze  pralka. Dzisiaj białe, w sześćdziesięciu stopniach. Odkurzyć, zetrzeć. Lu...

Norweskie jajo

Znam jedną taką, która wcale nie musi. Twierdzi, że nie musi. Jeść.  To znaczy ona lubi zjeść. Ba. Nawet gotuje całkiem nieźle, wymyślnie czasami. I piecze. I przy tym gotowaniu wymyślnym czasami, a najczęściej jednak zwykłym i przeciętnym to tu skubnie tam przekąsi. I starcza. Jej. Bo na śniadanie skórki od chleba doje, które nieletni zostawili na talerzach. Później jakaś kawka, pół drożdżówki sprzed trzech dni, które w torebce się wala, krusząc niemiłosiernie. Obiadu nie je, bo jeszcze trzyma ją ten kabanos pochłonięty przy wypakowywaniu zakupów do lodówki, a zresztą obiadem to ona karmi młode. Na kolację nie ma już czasu lub siły, zwyczajnie.  Tak więc żyje ona powietrzem i bezmyślnie wciągniętymi półproduktami, byleby tylko zaspokoić głód, który czasami przypomni o sobie. Czasami. I tak sobie żyje i tak sobie myśli, czy te innych apetyty to nie fanaberie jakieś. To bieganie wokół stołu i talerza. I tak sobie żyje  i tak sobie myśli wiedząc, że myśli te wcale...