Ludzie chorują. Szczególnie zimą. A gdy zimna, śnieżna zima panoszy się na ulicach i trzyma mocno jeszcze w marcu, ludzie chorują bardziej. Z tęsknoty, zgryzoty i wymrożenia zwyczajnego. Ich akumulatory słoneczne od dawna jadą na resztkach energii i gdy włącza się rezerwa zaczynają kichać, prychać, kaszleć i zarażać innych. Gdy ludzie chorują, apteki są ich pełne. Tych ludzi. Aptek więcej niż chorych. Na każdym rogu, za każdym rogiem, co drugi dom, w każdym markecie. Apteka pod brzozą, Pod lipą, Pod wierzbami, Apteka przyjazna i Apteka taka, co mniej . Dlaczego wybieram tę, a nie inną? Nie wiem. Chyba na zasadzie "bo tak". Bo tak mnie ponosi. Lub mną. Szybko zamykam za sobą szklane drzwi nie chcąc uronić ni krzty ciepła z ciepłego wnętrza. Kolejka. Ludzie w czapkach, kurtkach, ciuchach zimowych. Zmęczonych ciuchach. One też chcą już odpocząć. Stoi więc kolejka ciuchów zimowych, zimą zmęczonych. A na przedzie kolejki kobieta. Z wózkiem, w którym dziecko. Dziec...