Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Trzy sekundy

Bardzo, ale to bardzo chciało jej się siku.   Tak bardzo, że gdyby stała przystępowałaby z nogi na nogę. Ale nie stała. Siedziała w samochodzie na fotelu pasażera. Energicznie pocierając dłońmi o ściśnięte uda, obojętnie wpatrywała się w krajobraz za oknem. A w zasadzie nie widziała nic. Było krótko przed dziewiętnastą, a poorane pola zamienione w monstrualne błoto przykrywała gęstniejąca mgła.  Przywoływała jedynie w pamięci widoki, które mijała niekiedy kilka razy dziennie. Ale jeszcze nigdy ta droga, te zakichane osiem może dziesięć kilometrów, nie wydawała jej się tak cholernie długa. I głośna. Zjadłaś bułkę w szkole? Nie? Dlaczego? Ile razy ci mówiłam... Nie, nie dawaj mu tej bułki. A dobra, w cholerę! Widzisz? Już ma masło rozmazane na kurtce. A dopiero, co prałam! A ty? Dlaczego jesteś taka brudna? Jak to nie wiesz?  Czy ty to widzisz? Czy rękawy widzisz te?  Swe? Gonito, phi! Jasne! Gonito wszystko tłumaczy. A ty dlaczego nic nie mówisz? Ja muszę? Ja z...

Te, które ja zawsze

Są takie, do których w ogóle nie podchodziłam. Bo nie, i już. Są takie, które wyłączyłam po kilku minutach. Są takie, które obejrzane spłynęły po mnie jak woda po kaczce. Są takie, które zostały w pamięci, ukształtowały, dały do myślenia, zmieniły postrzeganie osób lub sytuacji. Są takie, które wywołały silne, czasami skrajne emocje. Są takie, które mną wstrząsnęły i są dla mnie bardzo ważne, ale nie zamierzam do nich wracać.  Bo obejrzenie ich zbyt wiele mnie kosztowało. I są też te, które ja zawsze. Które ja zawsze obejrzę. Po raz piąty, dziesiąty, piętnasty i setny.  Bez względu na wszystko, ja zawsze. Ja zawsze te (w kolejności przypadkowej): "25. godzina", reż. Spike Lee. Zawsze. Za scenariusz, za reżyserię, za obsadę, za Nortona. Za monolog Monty'ego przed lustrem.  "Casino", reż. Martin Scorsese. Zawsze. Bo to film - ideał. Bo Sharon urodziła się po to, by w nim zagrać. Bo tak.  "Bliżej", reż.Mike Nich...

To nie serial

"Życie jest jak film Smarzowskiego" odpisał mi Pitfall, gdy skomentowałam Jego ostatni  wpis. Tak Pitfall, masz rację. Niestety życie nie jest jak TVN-owskie seriale, gdzie wszyscy wyglądają jak z katalogu, mają doskonałe prace, domy, jeżdżą wypasionymi furami. Gdzie zawsze jest piękna pogoda, dzieci są ładne, zdrowe i czyste. Gdzie codziennie wyskakują na sushi, na kawę z koleżankami, a wieczory spędzają w najmodniejszych klubach. Gdzie matka trojga dzieci od świtu do nocy chodzi wypindrzona, koncertowo zajmuje się dwustumetrowym domem, a przy okazji jej kariera zawodowa osiąga zawrotne tempo. A jakże. Gdzie każda historia kończy się hepiendem. Gdzie zasadniczym problemem głównych bohaterek (moich rówieśniczek zapewne)  jest "umówić się z nim, czy nie".  Życie nie jest jak pudełko czekoladek.   Jest jak pudełko z przeterminowanymi owocami morza. Oślizgłymi, śmierdzącymi, obrzydliwymi. Choć tak bardzo staramy się stworzyć iluzję życia rodem z s...

Ja tylko...

Ja tylko chciałam zaznaczyć, że żyję. I mam się nawet  dobrze.

No właśnie, musi?

Idę na z lekka sztywnych, bo jeszcze śpiących nogach, a okruszki przyklejają się do moich bosych stóp. Okruchy są pochodzenia kukurydzianego, bo wczoraj wieczorem był „Shrek Forever”, a  Starsza z Młodszym konsumpcję filmu uzupełniali konsumpcją wafli ryżowych. Sprawiając jednocześnie wrażenie, jakby nigdy w życiu jeszcze nic nie jedli. Po seansie pozostał zmięty koc na kanapie i okruchy na podłodze. Jestem pewna, że przez noc się okociły. Okruchy, oczywiście. Ekspres włączony, gazety na stole. Z dodatkami, bo wydania weekendowe przecież. Młodszy biega już od godziny. Nie wie, co to sobotni poranek. Że w łóżku można by dłużej. Że pospać . Ani mu do głowy nie przyjdzie. Się zlitować. Am, am woła. Chlebek z nutellą? Klaszcze w rączki, szczerzy małe jak ziarenka ryżu ząbki. No masz, na zdrowie. Leję sobie kawę, rozkładam pierwszą z gazet. ŻADNEGO ZAMACHU NIE BYŁO, krzyczy pierwsza strona. Później, że ATEIŚCI POKAZUJĄ SIĘ W POZNANIU. Gdy dochodzę do wyborów USA, Młodszy inf...