Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

Przed wschodem słońca

Od świtu bladego zapowiadało się, że dzień ten będzie trudny i niespokojny.  Czyste jak łza przez ostatnie dni niebo, spowiły grafitowe chmury. Wiatr targał nawet starymi i silnymi drzewami i skutecznie wywiewał resztki pozytywnych myśli z ludzkich głów. Lało niemiłosiernie. W Poznaniu tego dnia spadła jedna dwudziesta rocznych opadów, jeżeli wierzyć statystykom, oczywiście. A deszcz był jak żywcem wyjęty z filmu "Forrest Gump": spadły go wszystkie rodzaje, we wszystkich możliwych kierunkach. Temeratura powietrza spadła o kilkanaście stopni. Ziarno niepokoju zasiał pierwszy telefon. Gdzies około dziewiątej rano. Dalej działo się już jak u Hitchcocka. Po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono dwadzieścia dwa obiekty użyteczności publicznej – szpitale, sądy, budynki prokuratury i policji, a także centra handlowe. Ponad 2700 osób musiało opuścić budynki. Fałszywe ostrzeżenia wysyłano z serwerów w kraju i za granicą. A młode działaczki PiS, tzw. aniołk...

Ten moment

Kroiła chleb ciemny, ziarnisty. Dookoła drewnianej deski  rozpryskiwały się okruchy chrupiącej skórki i kawałki ziaren słonecznika. Tym samym nożem na świeżą, pachnącą kromkę naniosła warstwę twardego masła. Po chwili zanurzyła dłoń w starej kamionce z odłamanym uchem, by wyłowić z niej jeden z ulubionych smaków lata. Sól z wody błyskawicznie wdarła się we wszystkie  zadrapania i małe rany na jej dłoni. Spojrzała na piekącą dłoń. Potem na drugą. Spojrzała i zrozumiała. Że nadszedł ten moment. Patrzyła na swoje dłonie. Zmienione. Nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak. Z zadrapaniami, rankami, zmarszczkami, żyłami, bliznami. Patrzyła na swoje dłonie. Dłonie od pielęgnacji. Dzieci, domu i ogrodu. Na dłonie od sprzątania, gotowania, zmywania. Szorowania, prasowania, układania. Łez ocierania. Łez swoich i tych nie. Na dłonie od gestykulowania, pisania, rysowania, kwiatów układania. Na dłonie od witania gości, skrywania nagości, nocnych intymności. Od czesania w warkocz fancu...

Ja, niewdzięczna

Uwaga! Tekst zawiera kilka linków i przeznaczony jest raczej dla tych wnikliwych. Niewnikliwi czytać nie muszą, bo ogólnie post o niczym i czytanie go do niczego nie prowadzi. Ja po prostu o czymś zapomniałam. Ale żeby nie było, że sprawę zaniechałam, publikuję co przyzwoitość ludzka nakazuje. Otóż.  Dla niewtajemniczonych. Krążą po blogosferze łańcuszki rozmaite. Takie wspóczesne łańcuszki św. Antoniego, że kogoś tam się wskazuje a wskazany ma wskazać kolejnych ileś tam osób. Blogerów, znaczy się. Wskazuje się, wyróżnia blogi, które z jakichś względów zasługują na zauważenie, a tym samym działa się na korzyść danego bloga i podniesienie jego popularności. Prawdopodobnie przerwanie takiego łańcuszka powoduje ściągnięcie na delikwenta w postaci niesubordynowanego blogera serii iście hiobowych nieszczęść. Piszę "prawdopodobnie", bo autorka bloga niniejszego swoją postawą dowodzi, że owym leniwym i niesubordynowanym blogerem jest, ale póki co szarańcza jej ...

Metryka nie kłamie

Bo człowiek, to. Bo człowiek, to proszę pani i proszę pana to takie zwierzę jest, że wakacje lubi sobie czasem zrobić. Od życia, od pracy, od bycia i tycia. Robi sobie człowiek czasami wakacje, bo chce. A czasami, bo musi. Zrobił sobie człowiek na przykład wakacje od bloga. Wakacji zrobić nie chciał, lecz musiał. Człowiek tym samym uświadomił sobie, że.  Nie ma już lat dwudziestu. Że ma lat człowiek trzydzieści pięć już ponad, i po jakichkolwiek szaleństwach, eskapadach i emocjonalnych fajerwerkach regeneracja nie taka, jak onegdaj. Że owszem, przygoda, kilometry, smaki, zapachy. Tańce do rana i rozmowy.  Zachciało się planować, a też odmawiać innym nie było sumienia ani ochoty. Człowiek od miesiąca prowadził bujne życie towarzyskie, a przy tym robota w rękach się paliła. Móżdżył i kombinował jak tu pogodzić te szare z tym z prospektów. Prasował koronki i białe koszule, drugą ręką mieszając zupę dla dzieci. Móżdżył człowiek i kombinował jak dobę wydłużyć, a może...