Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2012

Nie namówi mnie nikt

Nie ma mowy. Nigdy w życiu. Nie namówi mnie nikt. W żadnym wypadku, przypadku. Nie zrobię tego. Bo nie.  Ani prośby, ani groźby nawet nie skłonią mnie. Do podsumowań, rozliczeń, bilansów, przemy ś leń, rankingów, wyborów. Do odhaczeń i podliczeń. Do rysowania tabelek z plusami i minusami. Do przekreślania , skreślania i zakreślania. Kreskami grubymi, cienkimi, liniami łamanymi. Co niby miało by tam być, się znaleźć? Co miałabym w takim bilansie spisać? Do czego wrócić? Do jakich wniosków dojść? Że, na przykład, ilość plusów nad min u sami jest miażd ż ą ca? Stwierdzić bym miała ? To stwierdzam oczywiście i uroczyście. Że rok był dobry, ciekawy, łaskawy. Mimo wszy stko i wszystkiemu mimo. Działo się, i owszem. Że co złe się wydarzyło, to tylko po to, by na dobre potem wyjść. I wychodzi. Pomału, ale idzie w kierunku dobrym. Że ludzi poznałam nowych, fajnych i ciekawych. Że byłam t u i ówdzie. Że miałam okazji kilka, by cieszyć się jak dziecko. Że ugruntowały się , niek

Przy porządkach

  Znalezione przy porządkowaniu zawartości komputera. Niewątpliwie , Euro2012 b yło jednym z najważniejszych wydarzeń mijającego roku. Oto fragment Euro moim okiem, 10 czerwca, Stary Rynek w Poznaniu przed meczem Chorwacja -Irlandia. Było naprawdę fajnie. Takiego nagromadzenia pozytywnej energii nie doświadczyłam dawno. Nie jestem fanem futbolu, a le Euro interesowało mnie jako wydarzenie społeczne. To, co zobaczyłam w Poznaniu, przerosło moje oczek iwania.  M iałam również świadomość tego, ż e mim o woli  staję świadkiem wydarzenia, które dla milionów ludzi znaczy naprawdę wiele. Ha! Nawet strzeliłam sobie fotę z TYM pucharem! Zos tanie dla potomnych ;)   Tak więc Mili Państwo, oto przyjaźń chorwacko-irlandzka pod niebem biało-czerwonym .     Chorwaci okupowali jedną połowę rynku, a Irlandczycy drugą.   Chwila popularności. Były piękne kobiety i jeszcze piękniejsi mężczyźni. I znów kobiety. W tyc

Wam, i również sobie

Bardzo, bardzo bym chciała, bo podobno jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Bardzo, ale to bardzo chciałabym się tego trzymać. Jak poręczy. A mo ż e chciał by tego ten minimalny , ten znikomy fragment duszy, który pozostał z czasów gdy byłam dzieckiem. Nie wiem. Bardzo, ale to bardzo bym tego chciała, ale niestety. Sytuację zmuszona jestem opisać rzeczowo i by ć mo ż e niezbyt elegancko. Otóż, Drodzy Państwo...chuj bobmki strzelił.  A sytuacja opisana przeze mnie w sposób tak rzeczowy i być moze mało elegancki to nic innego jak nastrój przedświąteczny. Bo trud no mieć takowy skoro. Jest głupio. Źle i smutno. W ciągu ostatnich dni nie usłyszałam od NIKOGO , kto jest pełnoletni oraz zdrowy na ciele i umyśle, że cieszy się, iż idą. One. Nie usłyszałam, ż e ktoś czeka, ż e jest pełen wiary, nadziei i miłości. Że chce przebaczyć i by mu przebaczono. Że czeka i doczekać się nie może. Nic, co nastrajać by mogło , nie nastraja.  Głowę da ć bym mogła, ż e nawet George Mi

Czerwona sukienka

I poszłooooo... A zapierałam się, buntowałam. Na nic to. Uległam i poległam. Poszłam z prądem owczego pędu. Dryfuję bezwiednie, beznamiętnie prowadzona przez nurt nakręcających się wzajemnie. Kolejna głupia, idiotka skończona. Jedna z tych, które przed świętami zachowują się tak, jakby ten malutki, betlejemski Jezusek był co najmniej głównym inspektorem sanepidu i innych tego typu jednostek. Jakby schodził raz do roku na ten ziemski padół, by skontrolować stan czystości okien, biel firanek i stopień nagromadzenia okruchów w fałdach kanapy. Na pierwszy ogień poszła szafa. Szafa, w której wszystko. Szafa, która jest tak wielka, że niekiedy odnoszę wrażenie, że reszta domu jest jej częścią, a nie odwrotnie. Szafa jak szafa , ale jej zawartość. .. A szczególnie część zawartośc i będąca moją własnością, a za razem zdecydowan ą większości ą zawartości. Po głębszym przeanalizowaniu zawartości owej, zamarłam w osłupieniu. I doszłam do wniosków następujących: a) w mojej szafie ciuchy

Na cebulkę

She is a happy woman. Usłyszała, gdy lektor kazał koleżance siedzącej obok opisać ją.  Takie było pierwsze zdanie, a pozostałych słyszeć już nie chciała. To jedno krótkie zdanie wystarczyło jej, by uświadomić sobie. Jak to jest. Tak naprawdę. Że jest jak cebula. Cebula zwyczajna, inaczej Allium cepa . Że składa się z warstw. Pod tą  pierwszą na przykład, zewnętrzną warstwą. Pod tą łuską brązową, sztywną i szeleszczącą w kontakcie bezpośrednim, kobietą jest czasami happy , ale częściej nie. I podobno niekiedy robi wrażenie zimnej, lub takiej co głowę zbyt wysoko trzyma. I że konkretna jest czasami za. Zdarzyło jej się słyszeć również, że jest nawet miła i sympatyczna. Ale to chyba rzadziej. Albo jej się pomyliło z kimś innym. Obywatelką jest w miarę praworządną. "W miarę", bo przecież każdy posiada swoją mroczną stronę. Wierną natomiast jest raczej niewierną. Poszukującą. Dzieci, póki co, w tradycji wychowującą. I do tego nieregularnie. Kierowcą też jest chyba

Trzy sekundy

Bardzo, ale to bardzo chciało jej się siku.   Tak bardzo, że gdyby stała przystępowałaby z nogi na nogę. Ale nie stała. Siedziała w samochodzie na fotelu pasażera. Energicznie pocierając dłońmi o ściśnięte uda, obojętnie wpatrywała się w krajobraz za oknem. A w zasadzie nie widziała nic. Było krótko przed dziewiętnastą, a poorane pola zamienione w monstrualne błoto przykrywała gęstniejąca mgła.  Przywoływała jedynie w pamięci widoki, które mijała niekiedy kilka razy dziennie. Ale jeszcze nigdy ta droga, te zakichane osiem może dziesięć kilometrów, nie wydawała jej się tak cholernie długa. I głośna. Zjadłaś bułkę w szkole? Nie? Dlaczego? Ile razy ci mówiłam... Nie, nie dawaj mu tej bułki. A dobra, w cholerę! Widzisz? Już ma masło rozmazane na kurtce. A dopiero, co prałam! A ty? Dlaczego jesteś taka brudna? Jak to nie wiesz?  Czy ty to widzisz? Czy rękawy widzisz te?  Swe? Gonito, phi! Jasne! Gonito wszystko tłumaczy. A ty dlaczego nic nie mówisz? Ja muszę? Ja zawsze? Później słys

Te, które ja zawsze

Są takie, do których w ogóle nie podchodziłam. Bo nie, i już. Są takie, które wyłączyłam po kilku minutach. Są takie, które obejrzane spłynęły po mnie jak woda po kaczce. Są takie, które zostały w pamięci, ukształtowały, dały do myślenia, zmieniły postrzeganie osób lub sytuacji. Są takie, które wywołały silne, czasami skrajne emocje. Są takie, które mną wstrząsnęły i są dla mnie bardzo ważne, ale nie zamierzam do nich wracać.  Bo obejrzenie ich zbyt wiele mnie kosztowało. I są też te, które ja zawsze. Które ja zawsze obejrzę. Po raz piąty, dziesiąty, piętnasty i setny.  Bez względu na wszystko, ja zawsze. Ja zawsze te (w kolejności przypadkowej): "25. godzina", reż. Spike Lee. Zawsze. Za scenariusz, za reżyserię, za obsadę, za Nortona. Za monolog Monty'ego przed lustrem.  "Casino", reż. Martin Scorsese. Zawsze. Bo to film - ideał. Bo Sharon urodziła się po to, by w nim zagrać. Bo tak.  "Bliżej", reż.Mike Nich