Nie ma mowy. Nigdy w życiu. Nie namówi mnie nikt. W żadnym wypadku, przypadku. Nie zrobię tego. Bo nie. Ani prośby, ani groźby nawet nie skłonią mnie. Do podsumowań, rozliczeń, bilansów, przemy ś leń, rankingów, wyborów. Do odhaczeń i podliczeń. Do rysowania tabelek z plusami i minusami. Do przekreślania , skreślania i zakreślania. Kreskami grubymi, cienkimi, liniami łamanymi. Co niby miało by tam być, się znaleźć? Co miałabym w takim bilansie spisać? Do czego wrócić? Do jakich wniosków dojść? Że, na przykład, ilość plusów nad min u sami jest miażd ż ą ca? Stwierdzić bym miała ? To stwierdzam oczywiście i uroczyście. Że rok był dobry, ciekawy, łaskawy. Mimo wszy stko i wszystkiemu mimo. Działo się, i owszem. Że co złe się wydarzyło, to tylko po to, by na dobre potem wyjść. I wychodzi. Pomału, ale idzie w kierunku dobrym. Że ludzi poznałam nowych, fajnych i ciekawych. Że byłam t u i ówdzie. Że miałam okazji kilka, by cieszyć się jak dziecko. Że ugruntowały się , ...