Strażakiem! Pisarzem! Nauczycielką! Policjantem! Modelką! Noblistą! Piłkarzem! Murarzem! Biznesmenem! Kosmonautą! Piosenkarką! Lekarzem! Aktorką! Weterynarzem! Agentem! Spidermanem! Kucharzem! Prezydentem! Reżyserem! Dziennikarzem! Kierowcą wyścigowym!
Siedzą na krzesełkach, nóżki im dyndają. Buzie pyzate, uszy odstające, kitki, kucyki, kokoty sterczące. Pachnie kanapkami w tornistrach. Rączki w górze. Wyrywają się do odpowiedzi. Ja, ja! Teraz ja! Podskakują na krzesełkach jakby ich w tyłek coś parzyło. Bo to fajna lekcja jest. O marzeniach. Bo pani spytała, kim w przyszłości chcą zostać. Oni wiedzą. Są tego pewni, więc światu całemu chcą wykrzyczeć kim kiedyś będą. Potem idą do domu i widzą siebie w tych marzeniach.
25 lat później…
Strażak prowadzi osiedlowy sklepik spożywczy. Jakoś mu idzie. Daje radę, chociaż marketów wokół siedem. Ale po bułki, po gazetę i piwko wieczorem nikt do marketu przecież nie pójdzie. Pisarz w hurtowni obuwniczej pracuje. Chętnie dziecku czasami przy wypracowaniu pomoże. I potem dzieciak najpiękniejsze rozprawki ma. Takie z drugim dnem i z morałem jakimś często Nauczycielka uczy biologii w liceum. Codziennie wracając z pracy powtarza sobie, że od przyszłego miesiąca to rzuci. Rżnie tę robotę. Bo już nie wyrabia, tak zwyczajnie. I uczeń jej się podoba, a to się nie godzi. Policjant nie pracuje. Jakoś nie musi - wżenił się bogato. Wrażenie dobre pozostaje mu robić. Prezencję dobrą ma, muskulatura si, włosy żeluj modeluj i teściową po raczkach całować, a będzie miał jak raju. Modelka, piękność klasowa, mieszka kątem u schorowanej matki. Czasami gdzieś dorobi. Synów ma trzech. Każdy podobny do ojca. Każdy – do swojego ojca. Lubi modelka usiąść wieczorem przy oknie, zapatrzeć się, odpalać papierosa od papierosa i marzyc, że zjawi się ten, co jej koronę piękności na głowę nałoży i w świat inny weźmie. Świat inny pokaże. I pokocha ją, bo ona zwyczajnie głodna miłości jest. Noblista nie żyje. Zżarło go raczysko. Piękną żonę i córkę zostawił. Piłkarz neurochirurgiem został. Cenionym w świecie. Ale w piłkę gra, kiedy tylko może. I koszulki z podpisami piłkarzy zbiera. Murarz jest fryzjerem. Podobno zakład powiększył. I renomę w mieście posiada. Dobrą. Biznesmen widziany jest często pod sklepem, gdy o dwa zyle prosi, na wino jakieś. Kiedy ma dobry dzień, wygląda jak swój ojciec. Gdy jest na tak zwanym ciągu – jak ojciec swojego ojca. Ręce mu się trzęsą, ale widać, że mężczyzna to był kiedyś jak malowanie. Kosmonaucie w pewnym sensie się udało. Interesy robi. Ale tak jakoś wychodzi, że zapełniając swoją kabzę, wypierdala w kosmos innych. Piosenkarka na Wyspy wyjechała. Co tam robi? Nikt nie wie. Lekarz, po tym jak trzeciego semestru na medycynie nie zaliczył, muzyką się zajął. Gra, komponuje. Niszowy jest. Aktorka psychologię ukończyła. Nie pracuje, dzieci wychowuje, domem się zajmuje. Ale talent nadal ma. Gdziekolwiek się pojawi – zawsze na pierwszym planie. Gwiazda urodzona. Weterynarz jest elektrykiem. Agent jest agentem, ale ubezpieczeniowym. Spiderman rysuje komiksy. Podobno wydany niedługo ma być. Kucharz podróżuje po świecie. Szuka tego czegoś niedoścignionego, nienamacalnego. Prezydent jest informatykiem. Ale w miłości ponoć mu się nie układa. Reżyser w więzieniu. Za pobicie. Ze skutkiem śmiertelnym. Dziennikarz zmienił płeć i sztuką użytkową się zajmuje. Kierowca wyścigowy firmę po ojcu prowadzi. Warsztat samochodowy.
Piątkowy wieczór. Z pokoju mojej córki dobiega wycie nieśmiertelnej, niezniszczalnej, niezdzieralnej Majki Jeżowskiej. Śpiewa, że „marzenia się spełniaaaająąąąąąą”, a ja koloruję sobie swoją codzienność. Przyjemnościami, filmami, książkami. Rozmowami z innymi. Koloruję powszedniość upieczeniem placka i udekorowaniem stołu kwiatami. Mieszam farby na mojej palecie i czasami rzucę jakąś abstrakcję. Jak weekend za granicą, na przykład. A niekiedy rzucam farbami na oślep i wychodzi mi jedynie rachityczny jeleń na rykowisku. Lub martwa natura. Różnie bywa.
Malarką chciałam być.
A Ty?
aut. Georgiana Chitac
ja chciałam być pielęgniarką i faktycznie pielęgnuję wciąż wymagającego pielęgnacji męża i resztę rodziny.
OdpowiedzUsuńczyli, w pewnym sensie, Tobie się udało? :-)
OdpowiedzUsuńA ja tancerka. A prowadze szkolenia i licze silniki.
OdpowiedzUsuń