Kiedy
Obcy staje się Swoim? Taki Obcy, co to przyjeżdża autobusem z jedną walizką w
ręce albo samochodem załadowanym po brzegi. I dobytek może być różny i też motywacje.
Bo chce uciec, zapomnieć, rozpocząć nowe życie lub po prostu zmienić otoczenie.
Wie, że jest obserwowany, badany, tubylcy patrzą nieufnie. Bo jest Obcy, Inny,
Napływowy, Nowy a przede wszystkim jest on
Niewiadomokto.
Przybywa
więc Obcy i uczy się. Uczy się nowych ludzi, dźwięków, zwyczajów. Inaczej
odbiera świat, inna jest percepcja. Nawet niebo może być inne.
Obcy,
z jakiegoś powodu postanawia teraz żyć Tutaj. W miejscu, gdzie wszystko jest z
dziada pradziada. Dla jednego jest to piętnaście kilometrów dalej, a dla innego
jest to koniec świata. Szerokość geograficzna taka czy siaka.
To
Tutaj może być różne. Może to być na przykład wioska. Wyobraźmy sobie tak. Kilkuset
mieszkańców, kilka ulic. Spokój i cisza dzwoniąca w uszach. Jedynie ptaki,
ptaki tak cholernie słyszy się. Nawet o dwudziestej trzeciej. Ale tylko w maju
i czerwcu. Wyobraźmy sobie, że jest to wioska mała i leniwa, ale co człowiekowi
dla ciała i dla ducha potrzebne, to jest. Jest sklep. Jeden jedyny. Ze sklepową
prawdziwą, jak żywcem z filmów wziętą. Ale kobieta dobra to jest, z sercem na
dłoni. Jak pijaczek ostatnie, żółte pieniążki na ladę rzuca drżącymi dłońmi, to
z politowaniem do piwka pół chleba kobita mu dorzuci. Dzieciom na kreskę tyle
lodów wydała, że gdyby jej jakimś cudem pieniądze oddały, to siedem zamrażarek
lodami by zapełniła.
Naprzeciwko
sklepu wyobraźmy sobie krzyż i figurę Matki Boskiej. Przy kapliczce upstrzonej
sztucznymi kwiatami, o dwudziestej spotykają się kobiety odświętnie ubrane z
książeczkami do nabożeństwa w zniszczonych dłoniach. Odśpiewują Litanię
Loretańską. W duszącym zapachu bzu i kasztanowców uciekają się pod obronę
Świętej Bożej Rodzicielki. Ich mężowie naprzeciwko pod sklepem przechylają butelki.
Każdy ma swoje majowe.
To
wszystko z okna widzi pani sołtys. Wszystkowiedząca i wszechmogąca
kobieta-torpeda. Nikt inny na świecie tak szybko nie wyrzuca z siebie słów. Jest
szkoła podstawowa, hurtownia budowlana, fryzjer i koło gospodyń wiejskich. Było
też solarium, ale teraz został jedynie powyginany i wyblakły szyld. Wyobraźmy sobie
też boisko. Taki orlik – nie orlik. Robiony w pośpiechu, oddany społeczności
lokalnej i poświęcony dzień przed wyborami samorządowymi. Jest stawek, gdzie
dzieciaki wędkują, a pijaczki przytachali starą kanapę i zasłonili dwoma parawanami. Siedzą tam i piją. A sikają
obok, pod wierzbę płaczącą.
Wyobraźmy
sobie, że jest też wiejski dom kultury. Piękny i dający możliwości obiekt z
dyrektorką niczym zła królowa z bajek braci Grimm. Zasiada na tronie i państwowym
włada jak własnym. Władanie polega na tym, że nikomu nie udostępnia nic,
uzasadniając zawsze tak samo: zniszczą!
Młodzież, by się gdzieś spotykać, urządziła sobie stary barak nazywając go
wdzięcznie pener-budą. Dzieciaki biegają
po polach polując na pasikoniki i żaby. Rowerami nad jezioro jeżdżą. Świat inny.
Leniwy, niespieszny. Tu kupisz jajka, tu miód a tu kiełbasę. Raz do roku
wielkie święto – potańcówka pod gołym niebem.
Jak
upał jest to taki, że ziemia pęka a rośliny ususzone. Jak deszcz to taki, że
samochody na drodze grzęzną. Jak zimą zasypie to tak, że drzwi od domu nie
otworzysz. Jak prąd wyłączają, to tak, że przez miesiąc, codziennie na pięć
godzin.
Ludzie
wieczorami przy płotach, furtkach stoją. Obserwują i gadają. O wszystkim i o
niczym. O psie z kulawą nogą i nowym Obcym na przykład. Bo tutaj wszyscy się
znają, wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Tak było, jest i będzie. Z dziada
pradziada. A taki Obcy, to nowy temat jest. Nowa historia człowieka i o
człowieku. A dużo czasu, dużo wody upłynie, zanim Obcy stanie się Swoim. Jeżeli
w ogóle się stanie.
Mam
nadzieję. Chciałabym. Od prawie czterech lat.
aut. Georgiana Chitac
O niczym nie zapomnialaś;)
OdpowiedzUsuńTo mi się zdarzyło, trochę wcześniej bo lat jakieś 6 temu. Może ludzi trochę mniej przy płotach bo większość gania do pracy w warszawce... solarium było i jest pewnie... orlik od roku godny pozazdroszczenia... ptaki budzą ze snu... sklepowa ta sama w każdym ze sklepów...
Przystani pijaczkom brak jedynie, szukają jedynych ławek na peronach. Znamy się, połączyła nas miłość mego syna do kolei;)
O jedną obcość mniej ...
Zdobyć zaufanie u lokalnych amatorów trunków niskogatunkowych to już tak jakbyś była Swoja ;-) Jest to środowisko dość hermetyczne, ale mimo wszystko potrafią na Obcego spojrzeć łaskawie. A jak jeszcze w grę wchodzi kolej... ;-)))
OdpowiedzUsuńKolej bez kolejki... Kopernik to u nas nie przejeżdża;)
OdpowiedzUsuń