Przejdź do głównej zawartości

Ja nic takiego nie pamiętam




To jak zobaczyć nagle swoje odbicie w szybie witryny sklepowej. Albo natrafić kątem oka na lustro, którego być nie powinno. Tu i teraz nie powinno. 

Spojrzeć na siebie wcale się tego nie spodziewając. W ułamku chwili, w ułamku sekundy, w nanosekundzie spojrzeć na siebie-nie-siebie. I obcą osobę zobaczyć. W sobie. Spojrzeć i ocenić. Oszacować. Zaszufladkować. A potem wzdrygnąć się, może zdziwić. I iść dalej. Spojrzeć na siebie wcale się tego nie spodziewając, to tak jakby nagle widzieć siebie czyimiś oczami. 

Spotkanie po latach niespełna dwudziestu. Spotkanie z tymi, z którymi spędziło się prawie jedną trzecią życia. Od poniedziałku do piątku. A czasem i świątki i piątki i niedziele.
Spotkanie burzliwe, pełne emocji. Niespodziewanie udane. Bez dystansu, który miał prawo się narodzić gdzieś na przestrzeni. Bez zadęcia i niepotrzebnego napięcia. Luźno, miło. Tak, jakbyśmy dopiero wczoraj się rozeszli. Każdy w swoją stronę. 

Bo wy byliście wyjątkowi. Mówi ta, która trzymała nas w garści. W dłoni zdecydowanie i twardo trzymającej, ale i luzującej kiedy wiedziała, że można było. Gdy zaufała.  Bo nie chodzi o to, że ja już takich nie miałam. Ja takich już nie spotkałam. Nie słodzi. Ona nie z tych. Gdyby nie chciała, nie mówiłaby. W ogóle by nie przyszła. Bo wy się zawsze razem trzymaliście. Mówi nam ona i nie słodzi wcale. Byliście razem. Zawsze o sobie dużo wiedzieliście.
 
Na spotkaniu po latach niespełna dwudziestu dowiedzieć się można jakim się było. Okazuje się, że wcale nie takim jak to się zachowało w pamięci podsycanej pożółkłymi już zdjęciami. Można się dowiedzieć, że teraz ja, to mega inna ja niż ja z wtedy. Wcale a wcale. Że oni myśleli, że ja będę gdzieś indziej. I podobno  lepiej, że się stało jak się stało, że jestem tu i teraz. Nie wiem. Dowiedzieć się można, co się zrobiło a czego nie. Niestety. Dowiedzieć się można, kogo się kochało. Podobno, bo się już nie pamięta. Tego kogoś. Dowiedzieć się można, że ktoś ciągle myśli, tak samo mocno jak wtedy. Nie wiedziałam, przepraszam.  Dowiedzieć się można o sobie kiedy się płakało i z jakiego powodu. Kiedy zrobiło się komuś świństwo. Na kogo się wpłynęło i komu się wierzyło. Kogo się zawiodło. Dowiedzieć się można ile już się nie pamięta. Ile wspomnień i emocji wyparło się z pamięci. Dowiedzieć się można, czego się nie wiedziało. Nie domyślało się w domysłach najśmielszych nawet. 

Spotkać się po niespełna dwudziestu latach, to jak spojrzeć na siebie czyimiś oczami.

Na fejsbuku piszę do jednej z nieobecnych. Przedzieram się przez setki kilometrów. Szkoda, że cię nie było, ale pozdrowień masz mnóstwo. Wszyscy wspominaliśmy twoją kreatywność, twoje zdolności. To, jak bardzo byłaś wyrazista. Rzeczywiście, artystyczna dusza.
Po czasie dostaję odpowiedź.
Ja nic takiego nie pamiętam. Raczej, że byłam cicha i spokojna.













Komentarze

  1. A jednak niemoc twórcza przezwyciężona, brawo!

    Rzeczywiście, fajna sprawa taki zlot po latach. Ciekaw jestem jakby mogło to wyglądać u mnie. jak mnie zapamiętali? o ile zapamiętali:)
    Niby większość jest dostępna, na fejsbuniu, wiadomo. Ta przytyła, tamta schudła, ten wyjechał, tamten wrócił, sweet focie mówią same za siebie:) ale w realu spotkania rzadko mają miejsce, szybkie cześć na ulicy, co u Ciebie? - A po malutku - albo - stara bida. i każdy idzie w swoją stronę, wraca do swojej rzeczywistości, do swojego pędu dnia codziennego. ech, życie!
    pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję przełamania blokady.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Byle do deseru

Byle do piątku . Tak nazywa się audycja w komercyjnej stacji radiowej. W tej samej stacji i wielu innych pierwszego stycznia informują, że do końca roku pozostały jeszcze 364 dni. I tak dni, tygodnie, miesiące mijają. Lata znikają. Byle do wiosny. Byle do wypłaty. Do imienin wuja Henia. Do świąt, do wizyty u fryzjera. Do następnego losowania totolotka, do wieczora. Do końca dnia w pracy. Do porodu. Byle do premiery. Byle do odebrania wyników od lekarza. Byle do końca odwyku, czy chemioterapii. Byle do piątku, poniedziałku, wtorku, weekendu. Z powodów wiadomo i nie wiadomo jakich. Byle do końca. Byle do początku, aby od początku. Byle do. Jak pies ganiający w kółko za swoim ogonem. Byle do. Jakby nagle świat miałby się do góry nogami wywrócić. Byle do. Jakby nagle miały otworzyć się drzwi do raju. Byle do. Jakby zmienić się miało niezmienne. Byle do. I tak nieustannie odhaczając i czekając. Nie jak Bond. Który wszystko tak, jakby świat miał się jutro skończyć . On wszystko ...

Ktokolwiek widział

Jak przez mgłę pamiętam tę niedzielę, gdy nie było teleranka. Usłyszałam, że dlatego, bo chyba wojna. Bardziej utkwił mi t elewizorek, który był mały i czerwony. Za anteną wyciąganą i takimi śmiesznymi guzikami z boku. Którymi się kręciło w celu regulacji. Odbiornika. Pamiętam to, chocia ż dopiero za jakieś trzy tygodnie miałam skończyć cztery lata. Pamiętam mróz na policzkach, gdy Mama ciągnęła mnie na sankach. Było ciemno a Ona spieszyła się do tego sklepu na rynku, a bliżej domu jeszcze żadnego nie było. Sklepu, w którym było to coś, albo i nie. Pamiętam, jak żegnałam się z Nią, gdy jechała rodzić mojego brata. Płakała, a ja nie rozumiałam dlaczego. Nie wiedziałam przecież, jaki to strach. I pamiętam, ż e narysowałam wtedy, siedząc przy babcinym stole rysunek. Na którym było wielkie słońce na niebieskim, bezchmurnym niebie. Po nieb em morze. A z morza wystawały cz tery głowy. N asze i uśmiechnięte. Pamiętam rysunek a nie miałam jeszcze lat pięciu. Pamiętam jak ciocia...

No problem

A to wszystko przez Jacka O. Zbił mnie z pantałyku, wytrącił, wprowadził zamieszanie w harmonię mą.  Zdaniem jednym, że niby ja że. Że gdy on czyta tego bloga, to widzi, że.  Że niby ja ciągle mam jakiś problem.  Chcąc zrobić przyjemnoś ć koledze serdecznemu i wieloletniemu zaparłam się. Że o problemie wpisu nie będzie. B o jaki problem? No problem i keine p roblem. W yskakuj ę z kapelusza mego życia, wyrywam się z kontekstu. Problemów niet. Zaparłam się i tkwię w tym zaparciu. I n ic bezproblemowego do głowy mi nie przy chodzi. I czekam. Jeden dzień, dwa. Trzy i siedem. I nic.    Blog usycha i więdnie, niczym azalia stojąca przede mną. A tu nic.   A le dla Ciebie, Jacku O., jestem. Dziś cudowna i radosna niczym zbliżająca się wiosna. Taką w tiulach Majką Jeżowską jest em . Hula m po polu i pi ję kakao. Z uśmiechem Julii Roberts jestem. I z jej nogami też. Od rana z jej uśmiechem i nogami do wieczora, jestem. I chciałab...