Przejdź do głównej zawartości

Kogle mogle pana Google




Temat tak stary jak blogowanie. 
Czyli…nie wiem jak stary, ale z pewnością akuratny na rozpoczęcie weekendu z uśmiechem.

Siedzę przy stole. Światło ekranu komputera odbija się w mojej twarzy. Na twarzy mam, jakby to opisać. No dobra, głupią minę mam. Zapewne. Tak muszę wyglądać z boku: siedzi, w komputer się wgapia i minę ma kretyńską. Dłonią zakrywam usta rozdziawione, skłaniające się do parsknięcia śmiechem. Czytam, co napisane i nadziwić się nie mogę, bo.

Bo ja rozumiem, że szanowny Google roboty ma za grzywkę. Że dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dób w tygodniu, każdego miesiąca, przez rok cały, lata i dziesięciolecia. Bez urlopu na żądanie.  Ja rozumiem, że miliony miliardów kliknięć, a może i tryliony tysięcy. Ja rozumiem, że stoi i wymachuje lizakiem, niczym nowojorski policjant, na skrzyżowaniu bilionów wirtualnych dróg. Świga lizakiem, gwiżdże gwizdkiem i kieruje chętnych tam, dokąd chcą się dostać. Ale czasami mu się nie uda i zapędzi delikwenta w ślepy zaułek. Delikwent swoje w wyszukiwarkę wpisze i z ufnym, cielęcym wzrokiem czeka gdzie go pan Google wyśle…a tu niespodzianka. 

Wgapiam się więc czasami w te moje statystyki i nadziwić się nie mogę. Zastanawiam się, czy pan Google nie kwalifikuje na jakiś relaksujący wypad do Ciechocinka, czy gdzie by on tam chciał. Ja bym mu to sugerowała przynajmniej, bo.

Bo na stronę bloga czwarte życie skierował tych, którzy wpisali w wyszukiwarkę :



- jestem psychiczna nic mnie nie czeka
- grzęda dla kur
- chcę być na haju
- obraz martwa natura dwa czajniki
- al  pacino tańczy nago
- zesrała się i co
- jak skonstruować bombę
- jestem gruba i nudna
- fajna flaga
- sikanie po arbuzie
- justyna pochanke ploty
- napierdalać przyjaciela
- czy po kasztanach można mieć nudności
- mam gorąco w brzuchu co to znaczy
- bażanciarnia dla bażantów
- wymalowała się jak głupia
- 2012 grudzień koniec świata zasłonić ok.       
- chcę ukraść konia jak to zrobić
- odchudzające jajka na twardo
- rodzina mi utrudnia
- czy moje wymioty wynikają z biedy

Zapewniam, że takich kwiatków mogłabym tu wymienić więcej.
Tak więc, jeżeli tylko byście chcieli wiedzieć jak skonstruować bombę, lub jak ukraść konia – zapraszam do mnie. A może gdzieś tam, między tymi rewelacjami poczytacie przypadkiem o czymś innym.

Miłego weekendu ;-)

Komentarze

  1. Świetne:) Ja dziś mam na przykład:
    "ślub w okularach czy bez"
    "a dokąd, a dokąd tak gna kabaret" i "busy kraków - Myślenice". Chyba cię jednak nie przebiłam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Mam gorąco w brzuchu i co to znaczy" - po tym Cię odkryłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cholera, a stawiałam, że Ty jesteś od "sikania po arbuzie" ;-)

      Usuń
  3. rodzina mi utrudnia jak chcę być na haju,lecz jestem gruba i nudna więc napierdalam przyjaciela,potem jem odchudzające jajka na twardo i....żygam...czy moje wymioty wynikają z biedy?Justyna Pochanke wymalowała się jak głupia,zesrała się i co?Jestem psychiczna i nic mnie nie czeka...
    -po takim wpisie pan Google szuka różnych "zakrętów" i przekierowuje na Twojego bloga - proste.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Aaaaaaby tanio kupić" - takiego nie było ? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Byle do deseru

Byle do piątku . Tak nazywa się audycja w komercyjnej stacji radiowej. W tej samej stacji i wielu innych pierwszego stycznia informują, że do końca roku pozostały jeszcze 364 dni. I tak dni, tygodnie, miesiące mijają. Lata znikają. Byle do wiosny. Byle do wypłaty. Do imienin wuja Henia. Do świąt, do wizyty u fryzjera. Do następnego losowania totolotka, do wieczora. Do końca dnia w pracy. Do porodu. Byle do premiery. Byle do odebrania wyników od lekarza. Byle do końca odwyku, czy chemioterapii. Byle do piątku, poniedziałku, wtorku, weekendu. Z powodów wiadomo i nie wiadomo jakich. Byle do końca. Byle do początku, aby od początku. Byle do. Jak pies ganiający w kółko za swoim ogonem. Byle do. Jakby nagle świat miałby się do góry nogami wywrócić. Byle do. Jakby nagle miały otworzyć się drzwi do raju. Byle do. Jakby zmienić się miało niezmienne. Byle do. I tak nieustannie odhaczając i czekając. Nie jak Bond. Który wszystko tak, jakby świat miał się jutro skończyć . On wszystko

Ktokolwiek widział

Jak przez mgłę pamiętam tę niedzielę, gdy nie było teleranka. Usłyszałam, że dlatego, bo chyba wojna. Bardziej utkwił mi t elewizorek, który był mały i czerwony. Za anteną wyciąganą i takimi śmiesznymi guzikami z boku. Którymi się kręciło w celu regulacji. Odbiornika. Pamiętam to, chocia ż dopiero za jakieś trzy tygodnie miałam skończyć cztery lata. Pamiętam mróz na policzkach, gdy Mama ciągnęła mnie na sankach. Było ciemno a Ona spieszyła się do tego sklepu na rynku, a bliżej domu jeszcze żadnego nie było. Sklepu, w którym było to coś, albo i nie. Pamiętam, jak żegnałam się z Nią, gdy jechała rodzić mojego brata. Płakała, a ja nie rozumiałam dlaczego. Nie wiedziałam przecież, jaki to strach. I pamiętam, ż e narysowałam wtedy, siedząc przy babcinym stole rysunek. Na którym było wielkie słońce na niebieskim, bezchmurnym niebie. Po nieb em morze. A z morza wystawały cz tery głowy. N asze i uśmiechnięte. Pamiętam rysunek a nie miałam jeszcze lat pięciu. Pamiętam jak ciocia

No problem

A to wszystko przez Jacka O. Zbił mnie z pantałyku, wytrącił, wprowadził zamieszanie w harmonię mą.  Zdaniem jednym, że niby ja że. Że gdy on czyta tego bloga, to widzi, że.  Że niby ja ciągle mam jakiś problem.  Chcąc zrobić przyjemnoś ć koledze serdecznemu i wieloletniemu zaparłam się. Że o problemie wpisu nie będzie. B o jaki problem? No problem i keine p roblem. W yskakuj ę z kapelusza mego życia, wyrywam się z kontekstu. Problemów niet. Zaparłam się i tkwię w tym zaparciu. I n ic bezproblemowego do głowy mi nie przy chodzi. I czekam. Jeden dzień, dwa. Trzy i siedem. I nic.    Blog usycha i więdnie, niczym azalia stojąca przede mną. A tu nic.   A le dla Ciebie, Jacku O., jestem. Dziś cudowna i radosna niczym zbliżająca się wiosna. Taką w tiulach Majką Jeżowską jest em . Hula m po polu i pi ję kakao. Z uśmiechem Julii Roberts jestem. I z jej nogami też. Od rana z jej uśmiechem i nogami do wieczora, jestem. I chciałabym nawet do śmierci amen. I taką