Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2012

Bajka bez morału

Dawno, dawno temu, za siedmioma morzami, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami, w Krainie Wiecznej Szczęśliwości żyli sobie Ona i On. Byli młodzi, pełni życia i ambicji. Piękni swoją młodością i świeżością. Świeżością swoich ciał, myśli i zachowań. Świat, który ich otaczał był malowniczy, jasny i przejrzysty. Wszystko cudownie proste i wytłumaczalne. Ich romantyczne fantazje wydawały się realne do spełnienia.  Tylko w takim świecie można się przypadkowo spotkać, by potem młodzieńczo i romantycznie zakochać. Od pierwszego wejrzenia, po prostu. Opanowało więc ich  szaleństwo i młodzieńczy entuzjazm. Jedynie starsi mieszkańcy krainy ze zdziwieniem kiwali głowami. Ale Ona i On niesieni namiętnością i wszechobecną w ich życiu miłością wiedzieli, że razem pokonają wszystkie demony, wszystkie przeszkody. Czuli, że uczucie, które ich wypełnia tak bardzo umacnia, dodaje sił. Pewnego cudownego dnia stwierdzili: skoro  jesteśmy piękni i młodzi, jest nam z...

Wina i kara

Ale ż zapraszam, zapraszam… Dlaczego państwo w korytarzu stoją? Zapraszam serdecznie, miejsca proszę zająć. O, tu. Tu na przykład proszę usiąść. Tutaj też jest wolne krzesło. Tak. Dobrze. No ale dlaczego miejsc z przodu nikt nie zajmuje? Proszę państwa! Co pan mówi? Że niby co? Tak, tak, dla spóźnialskich niech zostaną…. No dobrze, osiemnasta wybiła, możemy zacząć. Siadają więc. Kulą się na tych małych krzesełkach. Jeden - długopis gryzie, drugi – karteczkę sobie rwie, trzeci – coś tam na ławce bazgroli. Bladzi i zestresowani. Rozglądają się nerwowo dookoła.  Inni – dziwnym, nerwowym śmiechem próbują zagłuszyć niepewność. Jest też grupa tak zwanych twardzieli. Patrzy taki spode łba, ręce założone na piersi (postawa zamknięta),  w cwaniacki uśmieszek uzbrojony daje wszystkim sygnał: mi to mogą naskoczyć. Nikt nie zajmuje pierwszych miejsc. Jakby wyszkoleni byli. Wchodzi do pomieszczenia i niczym gazela, na najdalsze puste krzesło wskakuje. Siedzą i czekają. Noga na nogę. Pr...

Gdyby babcia...

Po kilku ostatnich tygodniach, kiedy to do moich podstawowych zajęć należało wycieranie zasmarkanych nosów, mierzenie temperatur, wysysanie smarków, wycieranie rzygów, rejestrowania kolejnych to odcieni bladości u moich dzieci, nastąpiła cisza w temacie choroby. Na trzy dni. Teraz ja zapadłam, popadłam, poległam… Dnia Babci nie da się przesunąć, więc ogarniamy to swoje małe towarzystwo i pomagamy im się stawić w weekend u Szanownych Babć… … Babciu, babciu cóż Ci dam … I siedzę przy tych stołach i jem te kotlety i torty… Jedno serce tylko mam …… Bez sensu, bo i tak smaku przez chorobę nie czuję…. A w tym sercu róży kwiat … I pot mnie zalewa i fale gorąca i czuję że zaraz eksploduję lub pod stół pierdolnę… Babciu, Babciu żyj sto lat!!! W  domu. Włączam telewizor a tam prezentacja najmłodszych babć w Polsce. Jedna z nich okazuje się być moją rówieśniczką. Kolana się pode mną uginają. Jak to możliwe?!? Mimo tego, że myślenie mam spowolnione jakieś siedem tysięcy razy, w koń...

Humor z szalupy

Zamiar był zacny. Dziś miało być zabawnie. Nie będzie. Jest tu spokojnie. Może nawet za spokojnie. Takie sobie przemyślenia. Blog ten nie ocieka krwią, nie kipi seksem. Nie opisuję tutaj przygód moich latorośli. Nie jest to również laurka, pocztówka, pean, czy jak tam zwał, na cześć i chwałę rodziny w szerokim tego znaczeniu i rozumieniu. Nie nawołuję tu nawet do nienawiści czy dyskryminowania wszelakich mniejszości. Ekshibicjonizmu również za bardzo nie uprawiam. Nuda. Dziś miało być śmiesznie. Zapewniam, że czasami dysponuję poczuciem humoru. Z lekka zjadliwym, nieco zbereźnym, dość absurdalnym – ale jednak. Chciałam dobrze. Dla Wszystkich i dla siebie. Bo przecież śmiech ma właściwości terapeutyczne. Dzięki niemu organizm zostaje lepiej dotleniony, mózg lepiej pracuje, poprawia się koncentracja, sprawność i refleks. A do tego nic nie kosztuje. Nie da rady. Zostałam znokautowana pewną wypowiedzią. Podejrzewam, że nawet sam Woody Allen zwija się teraz w konwulsjach o...

Rzeź na balu karnawałowym

Karnawał wymyślono po to, by oczyszczał. Na ten czas zawieszano obowiązujące zasady obyczajowe  i moralne. Odwróceniu ulegały normy kulturowe, ale przede wszystkim role społeczne. Żebrak stawał się królem, zakonnica dziwką, ministranci zajmowali miejsca biskupów. Był to czas „świata na opak”, parodii życia. Taniec, zabawa a przede wszystkim śmiech miały moc oczyszczającą. Wszystko po to, by od środy popielcowej wbić się w jakże znane kanony i konwenanse. To, co przeżywamy obecnie jest jedynie cieniem, drobną namiastką tego, czym dawniej były szaleństwa karnawałowe.  Sobotni wieczór. Dzieci  spakowane i wywiezione ramach akcji ”zacieśniamy więzy z dziadkami”. Na tę jedną dobę, w myśl idei karnawału zmieniam, zamieniam, odwracam wszystko, co popadnie. Zaczynam od siebie.  Dżinsy i sprany T-shirt z enigmatycznym nadrukiem zamieniam na kieckę, domowe japonki na szpilki, proste włosy skręcam w niesforne loki. Maluję oczy-by mieć czym widzieć, usta-by mieć czym pić. ...

Kawa z Kuźniarem

W tamtym życiu, (czyli kiedy byłam dużo młodsza, dużo głupsza, wiecznie zbuntowana i święcie przekonana o tym, że znam się na życiu i ludziach jak mało kto) uwielbiałam długo spać. Do szału doprowadzał mnie poranny ryk odkurzacza w duecie z pralką wirnikową. Instrumenty w orkiestrze mojej Mamy. Drażnił mnie zapach rosołu roznoszący się po domu o ósmej rano. Przecież dopiero, co się położyłam. Przecież nie wiem czy będę w stanie wziąć śniadanie do ust. Przecież w uszach jeszcze dźwięczy Rysiek Riedel i whisky jego żona. Ósma rano. Środek nocy.  Rosół. Teraz nieco się zmieniło.  Jestem dużo starsza, niewiele mądrzejsza, bunt powiedział good bye i poszedł w siną, życie i ludzie stanowią dla mnie nie lada tajemnicę a ja uwielbiam poranki. Trzy czwarte mojej rodziny śpi a ja delektuję się ciszą i spokojem. To mój czas. Włączam ekspres. Pilotem zapraszam do siebie Jarka Kuźniara. I siedzimy sobie. On za swoim stołem, ze swoim laptopem, ze swoją kawą, ubrany i wyżelowany...

Granice

Potrzebuję granic. Ale czy tylko ja?  Olga Tokarczuk pisała, że granice potrzebne są ludziom jak powietrze. Bez granic, każdego rodzaju, nie wiedzielibyśmy, jak żyć; ani kim jesteśmy, ani co mamy do zrobienia. Wiadomo- u każdego mają one inną rozpiętość, ale służą zazwyczaj temu samemu. Granice są po to, aby nam pokazać, że istnieją rzeczy, których nie można przekroczyć. Dzięki nim zaczynamy lubić siebie a czasami powodują, że trudno nam spojrzeć w lustro. Bo granice pozwalają nam zachować twarz. Bywa, że przekroczenie ich wiąże się ze zniszczeniem jednostki, demoralizacją a niekiedy z ostracyzmem. Ale przecież z drugiej strony są mobilizacją, siłą napędową, motorem do działania, inspiracją, trampoliną. Dla wielu z nas granice istnieją właśnie po to, by je przekraczać, by wystawiać na próbę swój organizm, psychikę, emocje. Są esencją istnienia. Tylko przy ich przekraczaniu czuje się ten podniecający dreszcz. Dzięki nim odnosimy wrażenie, że odbijamy się od czegoś. Gran...