W tamtym życiu, (czyli kiedy byłam dużo młodsza, dużo głupsza, wiecznie zbuntowana i święcie przekonana o tym, że znam się na życiu i ludziach jak mało kto) uwielbiałam długo spać. Do szału doprowadzał mnie poranny ryk odkurzacza w duecie z pralką wirnikową. Instrumenty w orkiestrze mojej Mamy. Drażnił mnie zapach rosołu roznoszący się po domu o ósmej rano. Przecież dopiero, co się położyłam. Przecież nie wiem czy będę w stanie wziąć śniadanie do ust. Przecież w uszach jeszcze dźwięczy Rysiek Riedel i whisky jego żona. Ósma rano. Środek nocy. Rosół.
A ja siedzę. Kolejne łyki kawy spłukują ołów z moich powiek. I słucham i oglądam i rozkoszuję się każdą minutą tego świętego czasu. Mojego czasu. Bo jeszcze chwila, jeszcze kilka minut i to ja będę główną prowadzącą. Zaraz zacznie się moje „wstajesz- i gówno wiesz”. Zacznę swój koncert: Zęby umyte? Nie nie nie – nie wolno jeść kwiatka! A lekcje na pewno zrobione? Nie nie nie - ziemi też nie wolno jeść! A dlaczego masz w plecaku śniadanie sprzed tygodnia? Nie nie nie - nie wkładamy paluszków do kontaktu! Błagam, sprzątnij w pokoju. Nie nie nie - nie wchodzimy do zmywarki. Tak, dobrze, wieczorem pogramy w bierki. Nie nie nie - CIF nie jest do picia! Tak, tańczysz o wiele lepiej niż Shakira. Dobrze, będzie dziś pomidorowa…siedemnasty raz w tym tygodniu.
Jarek zasypuje swojego kolejnego gościa pytaniami nie bardzo dając mu dojść do słowa, a ja już prawie w pełnym rynsztunku. Bo za chwilę drzwi od sypialni otworzą się. Ale mam jeszcze chwilkę. Jeszcze dwa łyki i pól artykułu w necie. I czytam o tym, że podobno każdy z nas prowadzi trzy rodzaje życia: publiczne, prywatne i sekretne. Jestem w stanie się zgodzić. Ale dla mnie jest jeszcze to czwarte - życie sieciowe. Przecież wpływ internetu na naszą codzienność, doświadczenia i relacje jest jak najbardziej istotny. Komunikujemy się, zaspakajamy potrzeby, wyrażamy siebie. Internet kształtuje sposób, w jaki odbieramy świat wokół. Życie publiczne, prywatne, sekretne i to on-line przenikają się wzajemnie, uzupełniają. Chciałabym jeszcze pomyśleć, ułożyć, zdefiniować ale…
Jarek znęca się nad pogodynką. Słyszę kroki. Bose stópki. Jarek daje pogodynce siedem sekund na przedstawienie prognozy. Jarek znika. Disney Channel. Mamy nowych gości: Fineasz, Ferb i Doktor Dundersztyc…. Witam, witam Panów, zapraszam do stołu, dziś płatki na śniadanie… No więc startuję ze swoim repertuarem:
–Zęby umyte?
–Nie…za chwilę… Ale mamo….dopiero ósma a ty już gotujesz rosół?
coś w tym jest...dawaj dalej - czekam na cd
OdpowiedzUsuńI ja tak mam. Pierwsze co t zmiana kanału z minimini na jarka albo innego takiego. Bez WiW (wstajesz i wiesz) dnia się nie rozpoczyna ;))
OdpowiedzUsuńFajnie pisane gratuluję,. Czytelnik
o matko !!!!
OdpowiedzUsuńjakbym czytała o sobie z tą różnicą że po krótkim przerywanym śnie raczej nie wstaję przed ośmą ale za to od razu "do boju"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)