Przejdź do głównej zawartości

Poza tonacją

Szary chodnik przyklejony do szarej ulicy.
Na szarym chodniku nierównomiernie rozłożone szare błoto. 
Pod szarym błotem moszczą się zapomniane psie gówna. Szare błoto i kawałki tego psiego ladują na butach przechodniów. Większość butów miała kiedyś kolor czarny, ale teraz błoto zmieszane z solą drogową spłukuje szlachetną lub skóropodobną czerń i przepędza ją w nicość. 
Przechodnie obuci są z kolorów wyzuci. Czarne kurtki, szare spodnie. Bure czapki i szaliki. Czasami rajstopy przemką w jakimś fiolecie mącąc ogólną szarość. Mieszcząc się jednakże w tonacji zimnej. I zimowej.
W czarnych kurtkach i rajstopach fioletowych, ludzie o twarzach szarych. W głowach szare myśli i nikłe nadzieje. Szary strach o jutro i szare wspomnienia.
Pod półprzymkniętymi powiekami przechodniów szare oczy skupione na czubkach szarych butów przedzierających sie przez szare błoto. To rozłożone na szarym chodniku.
Tę miejską paletę szarości uzupełnia szare, ciężkie, zimowe niebo.
W tym wszystkim szara ja.
Nagle, zza szarej kamienicy wyłaniają się one. We cztery.
Podnoszę wzrok, uśmiecham się mimowolnie. Zwalniam kroku.
Zatrzymują się. Ja też. Udaję, ze szukam czegoś w torebce, ale nie mogę oderwać od nich wzroku.
Rozmawiają, śmieją się perliście ustami malowanymi w cztery odcienie czerwieni. Słomkowe papierosy otulają długie palce bogato zdobione jaskrawym lakierem i biżuterią.
Mają na sobie wszystko, co najlepsze. Mają na sobie wszystkie najpiękniejsze kolory Ziemi.
Mają futra, loki i koki.
Grzebię bezsensownie w torebce wysysając z nich kolory. Wyglądają tak egzotycznie, jak cztery papugi wśród tysięcy szarych wróbli na linii energetycznej. 
Wyjęte z kontekstu lub z filmów Almodovara. Są kolorowe, latynoskie. Są boskie. 
Chciałabym patrzeć na nie dłużej, ale idę. W szarość.
Mijam je. Zostawiam za sobą. 
Te cztery kobiety, które kiedyś niewątpliwie musiały być wyjątkowymi pięknościami.
Mijam je. Zostawiam z uczuciem...chyba żalu.
Te wszystkie cztery.
Mocno podstarzałe prostytutki.













Komentarze

  1. Byłaś na Poznańskiej w Wa-wie? ;-)
    Że mam fioła na punkie szarego … myślę patrząc na szary szlafrok :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię również, ale bez przesady...z tym szarym.
      Ale panie zadbały o to, by równowaga została zachowana;-)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Zjawiskowo wyglądały.
      Byłam absolutnie zachwycona.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wodzenie na pokuszenie

W garnku z grubym dnem bulgotały śliwki przeznaczone na powidła. W całym domu jedynie bulgocząca śliwkowa pulpa wykazywała jakąkolwiek aktywność.  Bulgoczącą i pachnącą.    Ze stołu nęciły i wabiły Wysokie Obcasy. Kanapa rozkładała przede mną swe wdzięki. Wodziła i kusiła. Obcasy poszły szybko, Szczepkowska zawiodła. Ostatnio mnie zawodzi. Pulpę śliwkową drewnianą kopystką dwa razy w lewo i trzy w prawo. Przemieszałam. Przeszłam, poszłam, pokręciłam się tu i ówdzie. Niezbyt energicznie. Po drodze zahaczyłam wzrokiem o lustro. Weźże się dziewczyno, niemłoda już, uczesz. Przeczesz niedbale związane włosy, co? Rzęsę przeciągnij tym swoim lorealem, żeby chociaż powłoczystość spojrzenia mieć, co? Mówiło mi odbicie dziewczyny, niemłodej już, w lustrze. Ale szczotka do włosów i tusz do rzęs nie były tak nęcące i wabiące jak książka. Jedna, a potem druga. I jak te kanapy jedna, druga z trzecią. Nigdy jeszcze tak piękne i perwersyjnie wygodne nie były one. Jak dzisiaj...

Człowiek, który mnie nie zna

Powiedział mi, że według niego "jestem niegodna" Powiedział mi również, że według niego "się nie nadaję". Powiedział także, że coś tam o mnie "źle świadczy". Powiedział tak o mnie człowiek, który mnie nie zna. Który widział mnie na oczy pierwszy raz, tak jak ja jego. Człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazić zgodę pisemną na to, by dwie parafie dalej moje dziecko dopuszczone zostało do przyjęcia pierwszej komunii. Ten sam człowiek musiał wyrazić drugą zgodę bym mogła dostąpić zaszczytu bycia chrzestną mojego bratanka. Jeden człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazic dwie zgody pisemne, bo inny człowiek, który mnie nie zna zażyczył sobie zgód owych. Dwaj ludzie, którzy mnie nie znają, a już zupełnie nie orientują się w  skali etyki, moralności i religijności jakimi dysponuję w życiu codziennym, w niedziele i święta, ci dwaj ludzie uwięzili mnie w kleszczach biurokracji kościelnej. Gdy prosiłam człowieka, który mnie nie zna o dwie zgody pis...

TAKA kobieta

Że to zmora życiowa, takie imię, mówiła. Oj nie lubiła go. Bardzo. Ale się śmiała. Przyzwyczaiła się, mówiła. Bo cóż miała zrobić. Taki los.  Lubiłam tę historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O  tym jak to się stało. Że podobno miała mieć na imię inaczej, ale ojciec po jej narodzinach przez dwa dni pił ze swoim przyjacielem - kompanem od życia i szklanki. I po tym jak pił, czy nawet w trakcie, do urzędu poszedł i kazał wpisać w akta imię swej niedawno narodzonej córki. Mieczysława. Na cześć swojego przyjaciela - kompana od życia i szklanki.  Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się bardzo choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy. Bo to imię nie dla TAKIEJ kobiety. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Z tych co robią wrażenie. Wymyśliła więc sobie młoda, piękna i soczysta Mieczysława, że wszyst...