22 stycznia 2013

Targowisko próżności


Dzieckiem byłam, obiektywnie na to patrząc, zdolnym.
Nie da się ukryć.

Dziewczynka taka ze mnie była, co to się uczyć nie musi, a i tak ciągle w przedzie. Obce mi było zakuwanie. Do zerówki szłam z umiejętnością płynnego czytania, a rodzice nie wiedzieli nawet kiedy literek się nauczyłam. Prawdopodobnie byłam pacholęciem, w którym pokłada się nadzieje. Wyszło jak wyszło, czyli zupełnie zwyczajnie, ale nie o tym dzisiaj. 

Szłam jak burza. We wszystkim. Ale zdecydowanie wyróżniałam się zdolnościami manualnymi. Mniej więcej w  piątej klasie moje wyjątkowe zdolności plastyczne zauważył jeden z nauczycieli. Taki z tych, Którym Się Chce.
Ponieważ od zawsze przejawiałam głęboką niechęć do uczestnictwa w jakichkolwiek konkursach, nie dawałam sie namówić także i na plastyczne. Mimo, że malowanie przychodziło mi z niebywałą łatwością. Patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że były to prace odważne i dojrzałe jak na dwunasto-trzynastoletnie dziecko. 

Nauczyciel był nieugięty. Namawiał mnie bym malowała okładki do książek, ilustracje i inne takie. Okazało się potem, że wysyłał moje prace na różne konkursy, a ja  zupełnie nieświadoma tego faktu nazbierałam kilka nagród  i wyróżnień. Dla mnie nie znaczyło to nic, dla niego wiele

Zawsze byłam ponadkonkusrowa. 
Jedyne co mogłam robić chętnie, to organizować niniejsze. 
Wiedziałam, w czym jestem dobra i to mi wystarczało. Nie lubię przepychać się przez tłumy, dlatego pozycja obserwatora w sytuacji, gdy inni się wzajemnie tratują była zawsze dla mnie bardziej satysfakcjonująca. 
Nie umiem się mizdrzyć ani przepychać łokciami. A chciałabym. Naprawdę
A może po prostu boję się konfrontacji i porażki. Prawdopodobnie. Podejście konformistyczne.

Od jakiegoś czasu jestem namawiana. 
Namawia mnie mąż na udział w konkursie. Do dzisiaj prychałam i wzdrygałam ramionami.  Z lekceważeniem. Bo, mówię, jestem w niszy a moja nisza jest w ciszy. Po co mi to? No, po co? A on namawia, jak nigdy do niczego. Rozmowa przy porannej kawie robi swoje. Jestem zasypana argumentami. I mięknę. Wymiękłam. 
Albo próżność wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem i moją naturą, do której zdążyć się przyzwyczaiłam. Natury ponadkonkursowej.

Wbrew temu, co napisałam w ostatnim tekście. Chyba nawet lekko wbrew sobie. I nie wiem po co, ale zrobiłam to. Startuję w Konkursie Blog Roku 2012. 
Albo głupieję na stare lata,  albo szukam ekscytacji, albo po prostu przekraczam kolejne progi.

Tak jak napisałam jestem w niszy. Nie piszę pięknych historii, nie piszę o śmierci, nie piszę o podróżach, nie jestem znawcą w żadnej dziedzinie. Ten blog jest jednocześnie o wszystkim i o niczym. Ale jest mój.
I wystawiam go .
Wystawiam się.
Na tym blogerskim  targowisku próżności.







  

17 komentarzy:

  1. Nie wiem, co w tym dziwnego a tym bardziej próżnego... Wszystkie blogi, które czytam - lubię a niektore bardziej nawet. A czytam tylko te ktore sa dobre a niektóre bardziej nawet - i prawie wszystkie startują. Znaczy ze dobrze robią, bo są tego warte.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu nie jestem zwierzęciem konkursowym...
      Albo...nie byłam. Do dzisiaj;-)

      Usuń
  2. Startować i tyle. Nie udawać, że nie ma się krzty próżności w sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie! Mój faworyt Ci to mówi ;)
    Czwarte - jedna uwaga: sprawdź proszę adres bloga, bo coś nie halo /wydaje mi sie, że zamiast blog.com dałaś blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!!!
      Już poprawione.
      Widzisz? Biorę udział w konkursie i już wariuję ;-)







      Usuń
    2. No, działa.
      ;)

      Usuń
  4. No i dobrze;)!Gratulacje za odwagę!
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę na zasadzie pokonywania różnych zahamowań i krępacji, postanowiłam się zgłosić i ja. Czekam właśnie na maila potwierdzającego od "redakcji". Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Abstrahując od samego konkursu, chodzi mi tu o sytuację. Zupełnie dla mnie nową. Tym jednym kliknięciem przeskoczyłam siebie i swoje zahamowania.
      Powodzenia również życzę ;-)

      Usuń
  6. To się spotkamy, bo ja też startuję:) Mimo, że mam dość kiepskie zdanie o tym konkursie (taki to przecież "Mam talent", w którym ilość głosów zależy od czynników różnych, niekoniecznie faktycznego "talentu wykonawcy";), to wiesz - zawsze to kilka kliknięć więcej:) Tak na to patrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Te kliknięcia ;-) To był podstawowy argument tych, którzy mnie przekonywali. Pożyjemy, zobaczymy. Najwyżej odbije się to głośną czkawką ;-)

      Usuń
    2. To co?:) Sms za sms?:))) Już na Ciebie wysyłam;)

      Usuń
  7. aj tam, czasami trzeba się przełamać. :) w sumie to nadaje sensu życiu w dużym stopniu, nie sądzisz? przełamywanie swoich granic, robienie czegoś nowego. :) trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Powodzenia! :) W blogu roku warto "się wystawiać" - czytelników na pewno przybędzie i jeśli będziesz pisać - zostaną :)

    poza tym - cokolwiek bo o tym konkursie nie pisać - w blogosferze to ważne wydarzenie - wiele blogów, które czytam znalazłem właśnie dzięki temu kokursowi

    OdpowiedzUsuń
  9. Blogi o wszystkim i o niczym potrafią być najciekawszę lekturą z możliwych! Specjaliści od branży internetowej, jak mantrę powtarzają, że blog musi mieć swoją jasno zakreśloną tematykę i grupę docelową, a ja uparcie twierdzę, że te wszystkie quasi-pamiętniki z codziennymi przemyśleniami na najróżniejszy tematy są najciekawsze!

    OdpowiedzUsuń