14 listopada 2019

TAKA kobieta


Że to zmora życiowa, takie imię, mówiła.
Oj nie lubiła go. Bardzo.
Ale się śmiała. Przyzwyczaiła się, mówiła. Bo cóż miała zrobić. Taki los. 

Lubiłam tą historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O  tym jak to się stało. Że podobno miała mieć na imię inaczej, ale ojciec po jej narodzinach przez dwa dni pił ze swoim przyjacielem - kompanem od życia i szklanki. I po tym jak pił, czy nawet w trakcie, do urzędu poszedł i kazał wpisać w akta imię swej niedawno narodzonej córki.
Mieczysława.
Na cześć swojego przyjaciela - kompana od życia i szklanki. 
Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się bardzo choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy.

Bo to imię nie dla TAKIEJ kobiety. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Z tych co robią wrażenie.
Wymyśliła więc sobie młoda, piękna i soczysta Mieczysława, że wszystkim nowym koleżankom i kolegom będzie mówić, że ma na imię Roma. Oj tak. Na cześć Romy Shneider. Chciała być jak ona. Niepotrzebnie, bo była lepsza. Ale była Mieczysławą, choć dookoła myśleli że to Roma, opowiadała mi.

Lubiłam tą historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O tym jak się wydało, jak tej prawdy nieco się wylało. Że podobno gdy przysięgę małżeńską przed ołtarzem składała mówiąc "ja, Mieczysława...." do poruszenia ogólnego doprowadziła. Że kościół zaszeptał: jak to? To nie Roma? 
Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się, choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy.

Śmiałam się też. Bo gdy opowiadała,  robiła to z wdziękiem właściwym TAKIEJ kobiecie. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Co potrafi włosy odgarnąć, lub spojrzeć filuternie jak gwiazda filmowa z lat sześćdziesiątych. Śmiałam się, chłonęłam ją i się dziwiłam. Bo w czymże może imię przeszkadzać TAKIEJ kobiecie skoro to do takich właśnie świat należy.

I dziś. Gdy po raz ostatni poszłam ją pożegnać.
Stojąc w tłumie smutnych ludzi z kwiatami. (Bo TAKIE kobiety żegnają  tłumy z kwiatami.)
Usłyszałam z głośnika.
Że organizatorem pożegnania jest firma na "U".
A, żegnamy dziś świętej pamięci..Mieczysława...

A ponad szeptem oburzonego tłumu unosił się zapach martini i dymu mentolowego.
I wydawało mi się, że słyszę...
..."a nie mówiłam"? 
I słyszałam też śmiech.
Na pewno słyszałam. 



rys. Georgiana Chitac

26 lutego 2019

Raj

Tak to sobie wyobrażam.

W filmach (brytyjskich na przykład) jest taki motyw: bohater wraca do domu po długiej nieobecności, otwiera drzwi wejściowe i jego oczom ukazuje się stosik listów wszelkiej maści wrzucanych pod jego nieobecność przez taką szczelinę w drzwiach. Wymowne to dość. Bohatera brak, ale ten ów stosik daje gwarancję, że życie tu na miejscu turlało się jednak po swojemu. Gorzej, gdy tych listów nie ma. Ich brak jest również wymowny. Nawet bardziej.

Tak to sobie wyobrażam.

Przekręciła w zamku klucz od prawie pięciu lat nieużywany, a otwierając drzwi napotkała lekki opór. Gdy zapaliła światło w ciemnym korytarzu jej oczom ukazała się sterta przesyłek. W ogóle jej to nie zdziwiło. Omiotła wzrokiem wdzięczny kopczyk makulatury. Pomiędzy listami, ulotkami, katalogami z Ikea z ostatnich pięciu lat i zaproszeniami na kolejne badania wdzięczyły się kolorowe widokówki. Weszła do pokoju, zdjęła buty i odruchowo zaczęła rozmasowywać bolące łydki. Rozsunęła zasłony i rozejrzała się dookoła. Tak. Tak to wszystko zapamiętała. Tak to wszystko zostawiła, gdy w czerwcu 2014 stąd wyszła. Nie zmieniło się nic. Włączyła radio, a z głośników popłynął ostatni kawałek The Dumplings:

W bezruchu czas wolniej płynie mi
Czuję, że mniej znów jestem tu

W bezruchu czas wolniej płynie mi

Czuję, że mniej znów jestem tu

Delikatnie kołysząc ciałem podeszła do barku. Nie zawiodła się. Szybko oszacowała, że ulubionego Jamesona wystarczy na jakieś dwie szklaneczki. To dobrze. Gdy alkohol rozlewał się po każdej komórce jej ciała rozejrzała się jeszcze raz. Beznamiętnie. Niby to wszystko jej, a jednak obce. Jakby zostawione w innym życiu i należące już do kogoś innego. Podniosła jedną z widokówek i ostatni katalog z tego dużego sklepu na I, a siadając na kanapie obudziła delikatną chmurę pięcioletniego kurzu. Wiedziała co jest napisane na kartce. Nawet nie musiała tego czytać. By wróciła. Tam było. 
Ale ona już jest inna. Cholera wie dlaczego: bo lata inne, sceneria, życie, wyrąbanie, a może przez tą małą tabletkę z syntetycznym hormonem tarczycy połykaną codziennie na czczo. Nie wie, dlaczego. Ale jest inna. Nie jest smutna. A wtedy była. Jak jest się smutnym, to łatwiej tworzyć, kreować. Smutkiem, podszytym poczuciem braku zrozumienia urządzała tu każdy centymetr kwadratowy.  Smutek jest malowniczy i głęboki. A ona jest szczęśliwa. Szczęście nie jest malownicze. Szczęście jest głupie, infantylne i powierzchowne. Szczęście jest zezowate. Smutek zaś szlachetny jakiś taki. Arystokratyczny. I czym tu te lokum po tych latach urządzać? Jakimś ha ha ha? Badziewiem bez polotu? Że niby przemeblować tu? Oj nie. Raczej nie. NIe ma czym. Bo ona inna jest, po prostu. Nie szarpie się i nie wdzięczy, nie szuka uznania. Lubi siebie. Nie płacze. Nie boi się. Nie ma kompleksów. Nie tak bardzo jak kiedyś. 
Więc nie, nie będzie się tu dobrze czuć. W tej energii, tamtej energii. Żadnego urządzania na nowo.  Więc wyjdzie stąd zaraz. Zaraz. Tylko jeszcze jedną szklaneczkę wypije, i ta kanapa. Wygodna taka. 
Tak właśnie myślała. O tym co dalej. 
Że zaraz wyjdzie i znów przekręci klucz w tych drzwiach.
Myślała i piła.
Jej zmęczona myślami i alkoholem głowa opadła na oparciu kanapy zanurzając się we śnie. 
A z dłoni wypadła szklanka .
Na podłodze, w plamie złotego trunku leżał katalog z Ikea.
Otwarty.
W głośniku znów płynęła piosenka Raj, The Dumplings... 
Piękne miejsce i stan, piękne miejsce i stan
Tak lubię marzyć o nim
Choć dawno nie byłam tam, choć dawno nie byłam tam
Myślę "wrócę niebawem"

Jak wygląda mój raj?
Jak wygląda mój raj?
Piękne miejsce i stan
Piękne miejsce i stan
Piękne miejsce i stan

Tak to sobie wyobrażam.
Tak by było.
Gdyby czwarte wróciło.

                                                                           rys. Georgiana Chitac