27 stycznia 2013

Bieber Bieberowi nierówny

Justin Bieber jest obleśny! 
Poinformowała mnie o swoich preferencjach Starsza, podczas gdy ja z wybitnym zaangażowaniem wyrabiałam mięso mielone na kotlety. 
Dlaczego tak mówisz? Wielu dziewczynom się podoba.
Mi nie. Jest z niego goguś i rusza się jak baba.
Ale ma wielu fanów.
No ma. Ale takich złych też. Wiesz? Czytałam nawet, że takiego jednego pana aresztowali, bo chciał Biebera zgwałcić!

Zamarłam. Z dłońmi zatopionymi w kilogramie solidnie przyprawionego mięsa. 


A ty wiesz, co to znaczy "zgwałcić"???   
No takie jakby "zabić"? Nie?
Jakby...
To wytłumacz. Poporosiła Starsza, cały czas beznamiętnie wgapiając się w teledyski na VH1.
Wytłumacz,wytłumacz! A pokój sprzątnięty, lekcje odrobione? I nie siedź mi tu przed telewizorem! Dupsko przewietrz! I...i w ogóle! 

Zdezerterowałam. Galopem uciekłam od rozmowy. 
Ale na chwilę tylko, zanim to sobie poukładam. Uporządkuję i w słowa ubiorę adekwatne do wieku i czystej, naiwnej natury dziecka. 
Bo każdy dzień, godzina każda przybliża mnie do rozmów trudnych. 
A rozmowy trudne, łatwe nie są. O czym przekonała się kilkanaście lat temu moja Szwagierka. Historia jej "trudnej rozmowy" z synem od lat krąży po rodzinie jako anegdota. Ale też i przestroga. Dla rodziców, którzy rozmowy trudne mają jeszcze przed sobą. 

Otóż pewnego dnia Sebastian, który był wtedy mniej więcej w wieku mojej Starszej, spytał swoją mamę, co to jest gwałt. Moja Szwagierka wykazała się zdecydowanie większą odwagą niż ja i temat podjęła. Podniosła tę rękawicę i stosując ekwilibrystykę słowną, zaczęła tłumaczyć. Kosztowało ją to sporo emocji. Serce walące ze zdenerwowania omal nie wyskoczyło jej z piersi. Tak zapędziła się w swoim wywodzie o gwałcie, że zahaczyła nawet o problem pedofilii. Mówiła zagrożeniach, jakie czyhają na dzieci. 
Sebastian, który z natury ma duże oczy, teraz miał je jak spodki.
Ale gdy już osiągnęły rozmiar półmisków, zdenerwowana, upocona, wyczerpana Szwagierka zadała pytanie, od którego prawdopodobnie powinna była rozpocząć:
A dlaczego o to w ogóle pytasz, synku?
Bo...bo...bo kolega mi mówił... 
Co? Co ci mówił kolega?!? Zapytała, obawiając się jednocześnie tego co może za chwilę usłyszeć od swojego syna.
Bo...bo... kolega mi powiedział...
Co ci powiedział?!?
Powiedział, że musi na gwałt lecieć do domu.

* * *     

 
 
 
  

5 komentarzy:

  1. no właśnie... i jak ma się do tego gwałtowny opad deszczu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne Sebastian tej lekcji z życia nigdy nie zapomni :))) Ale nie ma tego złego...
    Macie dobry kontakt ze sobą i raczej nie musisz się martwić o to, czy powiedzieć. Masz rację, ważne jest tylko "jak".
    Z córkami często i od wieków urządzamy sobie nocne pogaduchy /w babskim gronie, wspólnie lub z każdą z osobna - w zaleznosci od potrzeby, bo czesto slyszę: "mamo, choć do mnie pogadać"/. Wtedy to najwięcej "uświadomień" na nie spływa. Obowiązuje zasada, ze pytamy o wszystko i odpowiadamy na wszystko. Szczerze. One bardzo to lubią. Ja również :)
    Doskonale wiemy, że gdy dzieciaki od nas czegoś nie wyciągną gdy pytają, znajdą "źródło" gdzie indziej - a za rzetelność zdobytych tam informacji nikt nie da głowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się Ciebie czyta :)
    Podoba mi się twój blog :D

    Pozdrawiam:
    agusia2205.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Obśmiałam się straszliwie. Mnie ostatnio grupowo pytali: "Co to są geje?". Jak już ustaliliśmy, że po pierwsze "Kto to są?", poszło z górki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadgorliwość gorsza od faszyzmu;-)

    OdpowiedzUsuń