11 kwietnia 2012

ma-ma

Ma-ma. Powiedz ma-ma. No powiedz ma-ma. Mówię, mieszając w rondlu zupkę. Dla niego zupkę, bo cwaniak gotowych, słoiczkowych nie akceptuje. Pluje. Ja mieszam, twardość lub miękkość marchewki sprawdzam, a on sobie przy mnie siedzi. Na podłodze siedzi i pokrywkami się bawi. Z radia wydobywa się aktualny przebój raniąc przy okazji moje uszy, a on słyszy pierwsze takty i wpada w szał. Wymachując łapkami składa pokłony sobie tylko znanemu bożkowi. Jednocześnie podryguje. Nie przeraża mnie to, że może sobie zrobić krzywdę. Przeraża mnie  jego gust muzyczny.

Ma-ma. Powiedz ma-ma. No powiedz ma-ma. Mówię, całując jego małą pupkę. Wilgotną i pachnącą  pampersową  chusteczką. Zachwycam się małym cellulitem. Jedynie w  wykonaniu niemowlęcym cellulit jest rozczulający. Naszą intymną chwilę przerywa dzwonek telefonu, a on przykłada sobie dłoń do ucha krzycząc  ałooo!

Ma-ma. Powiedz ma-ma. No powiedz ma-ma. Mówię, kiedy niecierpliwie kręci się w wózku i błagalnie wyciąga do mnie rączki. Nie lubi tak jeździć, więc noszę go na rękach. Chodzimy razem po ogrodzie. Drogę przecina nam bezpańska, lokalna kocia piękność. Swoim dumnym krokiem mówi: ja nie wiem do kogo należę, wszak szkoda, by jeden mnie miał. Hau hau! Pokazuje na kotkę paluszkiem. Pies, kot, bocian, ryba. Wszystko jest hau, hau. W ten sposób odróżnia ludzi od zwierząt.

Ma-ma. Powiedz ma-ma. No powiedz ma-ma. Mówię, kiedy leżymy. Czas popołudniowej drzemki. Rolety spuszczone. Ciemno. Przez lekko uchylone okno słychać oszalałe od wiosny ptaki. Leżymy. Wtulony we mnie cwaniak chwyta moją dłoń i prowadzi na swoje udo. Każe się głaskać. Wycisza się. Przytomnieje, by zdać aktualny raport. Brrrrm brrrrm, co oznacza, że właśnie przejeżdżał ciągnik. Leżymy. Brrrm brrrm raportuje znów, ale tym razem chodzi o  F-16. One również oszalały. Wiosenne, czyste niebo daje pilotom możliwość, by dać upust podniebnym fanaberiom. 

Mądry chłopak, myślę. Więc powiedz ma-ma. W końcu powiedz to. Pozwól mi usłyszeć i delektować się tym pierwszym ma-ma, bo za jakiś czas słowo to, słyszane dwieście tysięcy razy dziennie, będzie zwyczajnie wkurzać.  Ma-ma. M-a-m-a. No proszę, przecież już tak wiele potrafisz. Leży przy mnie. Nasłuchuje. Za oknem ptaki, ciągnik i F-16. Młody wyłapuje każdy dźwięk, każdy odgłos.  Hau hau. Brrrm brrrm. Leży. No powiedz ma-ma. Nagle słychać charakterystyczny warkot diesla i trzaśnięcie drzwiami. Zrywa się, siada. W półmroku widzę jedynie dwa dolne zęby odsłonięte w szerokim uśmiechu. Czy to już? To teraz?
I słyszę radosne, wyraźne i świadome:  tata!

                                                         aut. Georgiana Chitac

1 komentarz:

  1. Popłakałam się. Wzruszyłam zwyczajnie. Czekam aż moje małe cudo z dwoma ząbkami (już) zacznie siadać:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń