Przejdź do głównej zawartości

O tym, dlaczego nie

Dlatego, że wolę siedzieć i patrzeć jak trawa rośnie. 
Dlatego, że chwasty wyrywam, a jak już skończę to muszę od początku i fajne to jest.
Dlatego, że ramion kilka smaruję przed słońcem. Muchy odganiam, osy, a mrówki brutalnie traktuję różowymi granulkami.
Dlatego, że basenik dmuchany filtruję przez dłonie z paprochów przeróżnych.
Dlatego, że stopy brudne domywam wieczorami. Swoje. Moje najbrudniejsze.
Dlatego, że od trzech tygodni remot mam, bo lato to podobno pora najlepsza ku temu. Z domu kurz wyganiam.
Dlatego, że w warzywniakch zachwycam się mnogością dóbr sezonowych. I koktakle mieszam, kompoty gotuję i placki z owocami, co tylko przez chwilę.
Dlatego, że bąble po komarach rozdrapuję.
Dlatego, że wieczone piwo z nimi, a wino sama.
Dlatego, że ciepłe wieczory na tarasie i pelargonie trzeba skubać..
Dlatego, że cieszę się latem i słońce wącham. Po prostu, bez wymuszenia.
Dlatego właśnie internet częściej off niż on.
Dlatego nie piszę. Na blogu.
Dlatego, że wiem, że lato za chwilę się na nas obrazi i przyjdą wiatry i deszcze, a z nimi zimne i długie wieczory. I wtedy się blogosfera obudzi, bo teraz śpi. Ciiii.  A wtedy będzie się działo i pisało.
Dlatego, że wolę pisać gdy jestem smutna. A ostatnio nie jestem.
Tylko dzisiaj, tak na chwilkę. 
Zesmutniałam.



Komentarze

  1. Bo to wszystko dobry powód jest...

    "zesmutniałam" - to jest po góralsku? ;)
    Zażywaj, spożywaj, używaj, przeżywaj. Do "bólu"! Pora w sam raz :)

    Pozdrawiam,
    żyję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ;-)))
    "Zesmutnienie" jest szczególnym rodzajem "posmutnienia" i charakterystyczny jest dla wybranych jednostek. Uczucie smutku jest wtedy zdecydowanie głębsze i ma gwałtowniejszy przebieg. Prawdopodobnie góralskie lobby intensywnie działa na rzecz wciągnięcia "zesmutnienia" do swojej gwary.

    Jest to moja definicja "zesmutnienia", którego to nie znajdziesz w zadnym, ale to żadnym(!) słowniku ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc znów potwierdza się, że jesień i melancholia sprzyjają pracy twórczej. Co nie zmienia faktu, że mogłabyś częściej pisać tutaj coś i latem, ot dla osłody i przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chce się nieraz i już. Zwłaszcza jak taras, baseny, słońce i chwasty. No nie chce się, i już. Nie ma w tym nic złego. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No ładnie ... nikomu pisać się nie chce ... ale poczytałoby się ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś usprawiedliwiona :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wodzenie na pokuszenie

W garnku z grubym dnem bulgotały śliwki przeznaczone na powidła. W całym domu jedynie bulgocząca śliwkowa pulpa wykazywała jakąkolwiek aktywność.  Bulgoczącą i pachnącą.    Ze stołu nęciły i wabiły Wysokie Obcasy. Kanapa rozkładała przede mną swe wdzięki. Wodziła i kusiła. Obcasy poszły szybko, Szczepkowska zawiodła. Ostatnio mnie zawodzi. Pulpę śliwkową drewnianą kopystką dwa razy w lewo i trzy w prawo. Przemieszałam. Przeszłam, poszłam, pokręciłam się tu i ówdzie. Niezbyt energicznie. Po drodze zahaczyłam wzrokiem o lustro. Weźże się dziewczyno, niemłoda już, uczesz. Przeczesz niedbale związane włosy, co? Rzęsę przeciągnij tym swoim lorealem, żeby chociaż powłoczystość spojrzenia mieć, co? Mówiło mi odbicie dziewczyny, niemłodej już, w lustrze. Ale szczotka do włosów i tusz do rzęs nie były tak nęcące i wabiące jak książka. Jedna, a potem druga. I jak te kanapy jedna, druga z trzecią. Nigdy jeszcze tak piękne i perwersyjnie wygodne nie były one. Jak dzisiaj...

Człowiek, który mnie nie zna

Powiedział mi, że według niego "jestem niegodna" Powiedział mi również, że według niego "się nie nadaję". Powiedział także, że coś tam o mnie "źle świadczy". Powiedział tak o mnie człowiek, który mnie nie zna. Który widział mnie na oczy pierwszy raz, tak jak ja jego. Człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazić zgodę pisemną na to, by dwie parafie dalej moje dziecko dopuszczone zostało do przyjęcia pierwszej komunii. Ten sam człowiek musiał wyrazić drugą zgodę bym mogła dostąpić zaszczytu bycia chrzestną mojego bratanka. Jeden człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazic dwie zgody pisemne, bo inny człowiek, który mnie nie zna zażyczył sobie zgód owych. Dwaj ludzie, którzy mnie nie znają, a już zupełnie nie orientują się w  skali etyki, moralności i religijności jakimi dysponuję w życiu codziennym, w niedziele i święta, ci dwaj ludzie uwięzili mnie w kleszczach biurokracji kościelnej. Gdy prosiłam człowieka, który mnie nie zna o dwie zgody pis...

TAKA kobieta

Że to zmora życiowa, takie imię, mówiła. Oj nie lubiła go. Bardzo. Ale się śmiała. Przyzwyczaiła się, mówiła. Bo cóż miała zrobić. Taki los.  Lubiłam tę historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O  tym jak to się stało. Że podobno miała mieć na imię inaczej, ale ojciec po jej narodzinach przez dwa dni pił ze swoim przyjacielem - kompanem od życia i szklanki. I po tym jak pił, czy nawet w trakcie, do urzędu poszedł i kazał wpisać w akta imię swej niedawno narodzonej córki. Mieczysława. Na cześć swojego przyjaciela - kompana od życia i szklanki.  Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się bardzo choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy. Bo to imię nie dla TAKIEJ kobiety. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Z tych co robią wrażenie. Wymyśliła więc sobie młoda, piękna i soczysta Mieczysława, że wszyst...