Przejdź do głównej zawartości

Intymnie

A gdyby tak było.
A gdyby było tak, że dwudziestego ósmego marca dwa tysiące drugiego  roku ktoś, patrząc mi głęboko w oczy powiedziałby, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat 

będę mieszkać na wsi i czerpać z tego niekłamaną i niewymuszoną radość
będę wciąż z tym samym Nim
będę patrzeć na swoje dzieci z nieodpartym wrażeniem, że pochodzą co najmniej z innej galaktyki i nabierać pewności, że  to całe macierzyństwo mi zwyczajnie nie wychodzi
nie będę już  tak łatwo, tak pochopnie oceniać innych
z niektórymi będę bliżej
niektórzy znikną mojego życia
będę potrafiła siedzieć na podłodze w kuchni i beznadziejnie wpatrywać się w ścianę
nic wielkiego nie zdziałam, nie osiągnę, nic nie zmienię
sobotni wieczór z tandetnym programem telewizyjnym grającym na moich emocjach nie będzie dla mnie szczytem beznadziei, lecz oazą szczęścia i dostarczycielem wielu wzruszeń
moją pasją będzie pielęgnowanie ogrodu, rycie paznokciami w ziemi i doglądanie każdej gałązki, każdego listka pożartego przez mszyce
nie będę potrafiła rozmawiać z tymi, z którymi powinnam rozmawiać  najwięcej
zdarzy rok, gdy nie zauważę, kiedy minął maj i w lipcu stwierdzę, że przecież bzu nie wąchałam
w postępowaniu córki będę widzieć kopię swoich zachowań i nie będę z tego zadowolona
będę tak bardzo, bardzo często zadawać sobie pytanie, czy to wszystko ma sens
będę lubiła wariactwa innych ludzi
w myślach będę mieć nieustanne licz do dziesięciu, licz kurwa do dziesięciu i nie drzyj się- bezskutecznie zazwyczaj
przestanie mi się chcieć udawać
moim największym marzeniem będzie chwila samotności a gdy ją otrzymam, w dezorientacji i strachu poszukam sobie towarzystwa
będę uwielbiała ciszę, ciszę będę  błogosławić
zapomnę o istnieniu kina irańskiego, a będę otrzaskana w historiach hanymontany, alwina i jego wiewiórek czy innego zigzaka makkłina
będę miała ochotę wyjeżdżać sama i  na ochocie tej będzie się kończyło
przyjdzie taki czas, gdy nie będzie czasu na książkę, a jak czas się znajdzie to i tak wybiorę sen
nie odbiorę dyplomu ukończenia studiów
będę potrafiła wykonywać równolegle trzy domowe czynności, trzymając jednocześnie dziecko na biodrze
często będzie mi się wydawało, że to wszystko to sen jakiś jest, że się obudzę
wcale nie będę się czuła mądrzejsza lub dojrzalsza o te dziesięć lat, przeciwnie wręcz. 

Gdyby ktoś powiedział mi to dwudziestego ósmego marca dwa tysiące drugiego roku, że taka będę za dziesięć lat, odwróciłabym się na pięcie i przed trzaśnięciem drzwiami wykrzyczałabym, że postradał zmysły.

 Niesłusznie. 


                                                                  aut. Georgiana Chitac

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wodzenie na pokuszenie

W garnku z grubym dnem bulgotały śliwki przeznaczone na powidła. W całym domu jedynie bulgocząca śliwkowa pulpa wykazywała jakąkolwiek aktywność.  Bulgoczącą i pachnącą.    Ze stołu nęciły i wabiły Wysokie Obcasy. Kanapa rozkładała przede mną swe wdzięki. Wodziła i kusiła. Obcasy poszły szybko, Szczepkowska zawiodła. Ostatnio mnie zawodzi. Pulpę śliwkową drewnianą kopystką dwa razy w lewo i trzy w prawo. Przemieszałam. Przeszłam, poszłam, pokręciłam się tu i ówdzie. Niezbyt energicznie. Po drodze zahaczyłam wzrokiem o lustro. Weźże się dziewczyno, niemłoda już, uczesz. Przeczesz niedbale związane włosy, co? Rzęsę przeciągnij tym swoim lorealem, żeby chociaż powłoczystość spojrzenia mieć, co? Mówiło mi odbicie dziewczyny, niemłodej już, w lustrze. Ale szczotka do włosów i tusz do rzęs nie były tak nęcące i wabiące jak książka. Jedna, a potem druga. I jak te kanapy jedna, druga z trzecią. Nigdy jeszcze tak piękne i perwersyjnie wygodne nie były one. Jak dzisiaj...

Człowiek, który mnie nie zna

Powiedział mi, że według niego "jestem niegodna" Powiedział mi również, że według niego "się nie nadaję". Powiedział także, że coś tam o mnie "źle świadczy". Powiedział tak o mnie człowiek, który mnie nie zna. Który widział mnie na oczy pierwszy raz, tak jak ja jego. Człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazić zgodę pisemną na to, by dwie parafie dalej moje dziecko dopuszczone zostało do przyjęcia pierwszej komunii. Ten sam człowiek musiał wyrazić drugą zgodę bym mogła dostąpić zaszczytu bycia chrzestną mojego bratanka. Jeden człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazic dwie zgody pisemne, bo inny człowiek, który mnie nie zna zażyczył sobie zgód owych. Dwaj ludzie, którzy mnie nie znają, a już zupełnie nie orientują się w  skali etyki, moralności i religijności jakimi dysponuję w życiu codziennym, w niedziele i święta, ci dwaj ludzie uwięzili mnie w kleszczach biurokracji kościelnej. Gdy prosiłam człowieka, który mnie nie zna o dwie zgody pis...

TAKA kobieta

Że to zmora życiowa, takie imię, mówiła. Oj nie lubiła go. Bardzo. Ale się śmiała. Przyzwyczaiła się, mówiła. Bo cóż miała zrobić. Taki los.  Lubiłam tę historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O  tym jak to się stało. Że podobno miała mieć na imię inaczej, ale ojciec po jej narodzinach przez dwa dni pił ze swoim przyjacielem - kompanem od życia i szklanki. I po tym jak pił, czy nawet w trakcie, do urzędu poszedł i kazał wpisać w akta imię swej niedawno narodzonej córki. Mieczysława. Na cześć swojego przyjaciela - kompana od życia i szklanki.  Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się bardzo choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy. Bo to imię nie dla TAKIEJ kobiety. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Z tych co robią wrażenie. Wymyśliła więc sobie młoda, piękna i soczysta Mieczysława, że wszyst...