2 maja 2012

Zagraj to jeszcze raz, Zbyszek

Upał. Lato i tropiki. Na ulicach letnie sukienki, szorty, japonki. W ogrodach panowie w topless, wędzą swoje piwne brzuchy w grillowym dymie. Sterta ciuchów przejściowych zakupionych na wiosnę, leży i czeka na swoją kolej. Na czerwiec i lipiec, bo wtedy już będzie po lecie. Absurd.

Tegoroczny weekend majowy zarówno „weekendem” jak i „majowym” jest tylko z nazwy. Dla niektórych zahaczył o cztery ostatnie dni kwietnia i w ogólnym rozrachunku trwa dziesięć dni. Dziesięciodniowy weekend kwietniowo majowy. Absurd.

Siedzimy z dawno niewidzianymi znajomymi. Odprawiamy polski „poprzełomowy”, majówkowy rytuał, podchodząc do tematu zgoła ortodoksyjnie. Katujemy wątroby kiełbaskami, karkówką, ogórkami małosolnymi, sosem czosnkowym, itede itepe. Tradycji stało się zadość. Wstąpiliśmy w nowy sezon namaszczeni grillową sadzą. Kiedy krew z mózgu spływa do jelit, trudno o kreatywność czy błyskotliwość w rozmowie. Najłatwiej wtedy powspominać. O innych pogadać.  

A co u tego? Co u tamtej? A u tych, tamtych, owantych?  Tu dziecko, tam rozwód, tu ślub, tu śmierć, tu podróż, tu wielkie interesy, tu wiązanie końca z końcem, tu zdrada, tu komunia. Ach, już? Jak to? To już tyle lat? Jak wygląda? Gdzie mieszka?  No co ty. Ale skąd wiesz? Widziałaś, rozmawiałeś? W oczy patrzyłeś, głosu słuchałaś? Z człowiekiem namacalnym, z człowiekiem z krwi i kości rozmawiałeś? Zapach czułaś? Spotkałeś się?
Nie. Na fejsie czytałem, na klasie widziałam, w esemesie dostałem, w ememesie podziwiałam, skomentowałem, zalajkowałam… A pamiętasz, jak kiedyś?

Urywając się z lekcji w szkole średniej, obojętnie jakiego dnia i o obojętnie jakiej porze, zawsze spotykało się kogoś znajomego na Starym Rynku lub Siódemce.  W piątkowy czy sobotni wieczór azymut obrany na Stajnię lub Szwejka, zawsze obfitował w spotkania towarzyskie. Zero telefonów komórkowych, maili. A przepływ informacji taki, że między pomysłem o zorganizowaniu ogniska na pobliskich gliniankach, a jego realizacją nie mijało więcej jak dwie, trzy godziny.  Szła więc młodzież uważająca się za rokendrolową, ubrana w dżinsy i kraciaste koszule. Obcierała sobie stopy w szczurkach, bo na martensy nikogo nie było stać. W plecakach z nabazgranymi napisami Dezerter, Kult czy Bad Religion, dzwoniły butelki z tanimi winami. Siedzieliśmy, gapiąc się w iskry nad ogniskiem. Między nami pałętali się Jim Morrison, Riedel i Kurt Cobain, zresztą-nevermind. I na pewnym etapie padało hasło: ej, Zbyszek, zagraj no na gitarze. Niewiadomo skąd, niewiadomo jakim cudem, ktoś skądś wyciągał gitarę i Zbyszek zaczynał stroić... Stroił, stroił, brzdękolił a uczucie podniecenia w słuchaczach narastało. Zbyszek przerywał, brał duży łyk siarkowego wina i...stroił. Jak zaczynał napierdalać, wiadomo było, że śpiewamy muńkowego Kinga, potem wyliśmy, że przyjaciel mój wyjeżdżał, mówił do mnie-masz tu klucze… Następnie Zbyszek, gestem rokendrolowego lwa scenicznego odkładał gitarę i  namawiał do dalszego degustowania pika, kiera czy innego karo. Dziś, z perspektywy czasu mogę dać głowę, że Zbyszek nic innego nie umiał grać na gitarze. Ale jego występ zawsze był żelaznym punktem w każdej nasiadówie. Żelazny punkt z żelaznym repertuarem. Tak jak w Łebie, kiedy spędzaliśmy noce na plaży. Tak jak w Karpaczu, kiedy bez komórek i fejsów w jeden weekend potrafiły się spotkać dwa tuziny ludzi. Nikt się zbytnio wtedy nie umawiał.  
 
Objuczeni w słuchawki, telefony, komputery, ajfony, ajpody, skajpy, dżipiesy idziemy, każdy w swoją stronę. Starając się udźwignąć te współczesne dobrodziejstwa służące do komunikacji,  wzrok wbijamy w ziemię.
Pewnie dlatego nie widzimy Człowieka.
To jest dopiero absurd. 



Karpacz 1994. Część ekipy, bo reszta śpi. 
Mam nadzieję, że nikt się obrazi za umieszczenie tych zdjęć tutaj. Zresztą i tak wszyscy wyglądamy dziś nieco inaczej ;-)


2 komentarze:

  1. Już nigdy nie będzie takiego lata...nad horyzontem błyska się i słychać szczęk żelaza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nigdy, nigdy nie będzie takich wędlin, takiej coca coli
      Takiej musztardy i takiego mleka

      ;-))) jak mogłam o tej piosence zapomnieć?!?
      niewybaczalne

      Usuń