18 maja 2012

Punkt odniesienia

Czternasta siedem. 

W każdą sobotę każdego miesiąca, przez rok cały. Lata całe. Wiosna, lato, jesień, zima. Upały, duchoty, mrozy i słoty. Autobusem linii dwucyfrowej przyjeżdżają. Autobusem o czternastej siedem. Autobusem o tej porze pustym zazwyczaj, przyjeżdżają oni. We dwoje.

Przygarbieni, starzy, schorowani. Ona bardziej. W płaszczach paltach, co poprzedni ustrój pamiętają. Ona w berecie, być może przez siebie zrobionym, o lasce idzie. On w butach pozdzieranych, ale bardziej prężny, pomaga swej kochanej. Idą-drepczą-drobią, nie spieszą się. Wiedzą, dokąd idą i po co. Tam, gdzie zawsze w sobotę, autobusem o czternastej siedem. 

Wiosną niosą pęk forsycji, potem bzu. Latem irysy, mieczyki, dalie. Jesienią astry, a zimą gałązki świerku i jemioły. Wiosna, lato, jesień, zima. W każdą sobotę idą i niosą pęk tego, co urodziła ziemia w ich ogródku.  Prócz kwiatów, w siateczce co to czerwona jakieś dwadzieścia lat temu musiała być, niosą też znicz. Najmniejszy, najtańszy, ale zawsze jest znicz, bo oni idą-drepczą  drogą, co na cmentarz prowadzi. 
Może synowi, który w wypadku zginął, lampkę idą zapalić. Może córce, którą choroba ciężka na tamten świat przedwcześnie wysłała, kwiaty w wazonie chcą ułożyć. Może do kogoś innego, kochanego, kogo zapomnieć nie chcą lub nie mogą. 

Idą-drepczą-drobią. A ja w tych starych ludziach miłość widzę nieprzebraną, nieskończoną. Niby dwoje a jedno. Jak w bajkach, książkach, filmach. A ja mam to naprawdę. Na żywo. Co sobotę o czternastej siedem. Patrzę ukradkiem przez firankę i napawam się i mam punkt odniesienia. Że da się, że można. Wojny, reżimy, biedy, choroby, narodziny i śmierć. Da się. Razem, pod rękę. W szczęściu, smutku, doli, niedoli. Da się, póki…

Sobota, godzina czternasta siedem. 
Z pustego zazwyczaj o tej porze autobusu, wychodzi on. 
W ręce trzyma większy niż zawsze pęk kwiatów, a w siateczce co to czerwona jakieś dwadzieścia lat temu musiała być, niesie znicze. 
Dwa.




                                                        aut. Georgiana Chitac


3 komentarze:

  1. Ciarki... dreszcz zadumy... piszszszsz... chociaż boję się o to co dalej... z siateczką co to czerwona jakies dwadzieścia lat temu musiała być...

    OdpowiedzUsuń
  2. autentycznie mi smutno - dzięki Tobie

    OdpowiedzUsuń