Przejdź do głównej zawartości

Te, które ja zawsze

Są takie, do których w ogóle nie podchodziłam. Bo nie, i już.
Są takie, które wyłączyłam po kilku minutach.
Są takie, które obejrzane spłynęły po mnie jak woda po kaczce.
Są takie, które zostały w pamięci, ukształtowały, dały do myślenia, zmieniły postrzeganie osób lub sytuacji.
Są takie, które wywołały silne, czasami skrajne emocje.
Są takie, które mną wstrząsnęły i są dla mnie bardzo ważne, ale nie zamierzam do nich wracać.  Bo obejrzenie ich zbyt wiele mnie kosztowało.

I są też te, które ja zawsze.
Które ja zawsze obejrzę. Po raz piąty, dziesiąty, piętnasty i setny. 
Bez względu na wszystko, ja zawsze.
Ja zawsze te (w kolejności przypadkowej):

"25. godzina", reż. Spike Lee.
Zawsze.
Za scenariusz, za reżyserię, za obsadę, za Nortona.
Za monolog Monty'ego przed lustrem.
 "Casino", reż. Martin Scorsese.
Zawsze.
Bo to film - ideał.
Bo Sharon urodziła się po to, by w nim zagrać.
Bo tak.

 "Bliżej", reż.Mike Nichols.
Zawsze.
Za absurd, za dialogi, za grę.
Za piosenkę (posłuchaj, Damien Rice, The Blower's Daughter).
 "Drive", reż. Nicolas Winding Refn
Zawsze.
Za historię. 
Za muzykę.
Za TO spojrzenie.
Za doskonale zagraną opowieść o mężczyźnie, który mało mówi a dużo robi.
"Podziemny krąg", reż. David Fincher.
Zawsze.
No cóż...
...ktoś w ogóle potrzebuje uzasadnienia?
 "Co wydarzyło się w Madison County", reż. Clint Eastwood
Zawsze.
Za Marylę i Clinta.
Za scenę w deszczu.
Za jej dłoń na klamce drzwi od samochodu.
 "Monachium", reż. Steven Spielberg
Zawsze.
Bo mnie wciska w fotel.



"Ojciec Chrzestny".
Zawsze.
Bez komentarza.

"To właśnie miłość", reż. Richard Curtis.
Zawsze.
Za to, że oglądając go, od  pierwszej do ostatniej minuty mam uśmiech na twarzy.
"Ukryte pragnienia", reż. Bernardo Bertolucci.
Zawsze.
Za klimat.
"Niebezpieczne związki", reż. Stephen Frears.
Zawsze.
Bo Glenn i John.
Bo są nieprzeciętni.



 "Spaleni słońcem", reż. Nikita Michałkow
Zawsze.
Za scenę, w której Mitia tańczy kankana w masce przeciwgazowej.
Za to, że ten film to arcydzieło.
"Pulp Fiction", reż. Quentin Tarantino
Zawsze.
Za zegarek w dupie.
I za wszystko poza zegarkiem w dupie ;-)



I pewnie znalazłoby się jeszcze kilka innych.
Tych, które ja zawsze.
I, bez których nie byłoby mnie.
Bo te filmy to ja.

A może podchwycisz zabawę i wymienisz trzy filmy, które Ty zawsze?





Komentarze

  1. To właśnie miłość, To właśnie miłość i To właśnie miłość....
    Tylko ten film mogę zawsze. I ciągle mi mało.
    Ale ewentualnie czasem mogę (mogłam...) Forresta i Amelię. Ukryte pragnienia widziałam raz i chętnie bym obejrzała znów, 15? Lat później.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako baba mogę zawsze i wszędzie - Rozważną i romantyczną i wspomniane Love Actually.
    Z seriali - ile by razy nie szło "Daleko od szosy":)

    Ostatnie odkrycie to natomiast Mike Leigh: Another Year, Sekrety i kłamstwa czy Wszystko albo nic. Na długo mi zostały w głowie...

    OdpowiedzUsuń
  3. K-Pax - za Kevina Spacey'a w okularach Bono.
    :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. "25. godzina"
    "Spaleni słońcem" - z zapodanego.

    Dodam "Tańcząc w ciemnościach" Larsa von Triera, jako film dla mnie absolutnie doskonały. Nie mogę tu pominąć mej miłości do Bjork ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Stalowe magnolie.
    Amelia.
    9 1/2 tygodnia.
    Love actually.
    My life without me.
    Y tu mama tambien.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wodzenie na pokuszenie

W garnku z grubym dnem bulgotały śliwki przeznaczone na powidła. W całym domu jedynie bulgocząca śliwkowa pulpa wykazywała jakąkolwiek aktywność.  Bulgoczącą i pachnącą.    Ze stołu nęciły i wabiły Wysokie Obcasy. Kanapa rozkładała przede mną swe wdzięki. Wodziła i kusiła. Obcasy poszły szybko, Szczepkowska zawiodła. Ostatnio mnie zawodzi. Pulpę śliwkową drewnianą kopystką dwa razy w lewo i trzy w prawo. Przemieszałam. Przeszłam, poszłam, pokręciłam się tu i ówdzie. Niezbyt energicznie. Po drodze zahaczyłam wzrokiem o lustro. Weźże się dziewczyno, niemłoda już, uczesz. Przeczesz niedbale związane włosy, co? Rzęsę przeciągnij tym swoim lorealem, żeby chociaż powłoczystość spojrzenia mieć, co? Mówiło mi odbicie dziewczyny, niemłodej już, w lustrze. Ale szczotka do włosów i tusz do rzęs nie były tak nęcące i wabiące jak książka. Jedna, a potem druga. I jak te kanapy jedna, druga z trzecią. Nigdy jeszcze tak piękne i perwersyjnie wygodne nie były one. Jak dzisiaj...

Człowiek, który mnie nie zna

Powiedział mi, że według niego "jestem niegodna" Powiedział mi również, że według niego "się nie nadaję". Powiedział także, że coś tam o mnie "źle świadczy". Powiedział tak o mnie człowiek, który mnie nie zna. Który widział mnie na oczy pierwszy raz, tak jak ja jego. Człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazić zgodę pisemną na to, by dwie parafie dalej moje dziecko dopuszczone zostało do przyjęcia pierwszej komunii. Ten sam człowiek musiał wyrazić drugą zgodę bym mogła dostąpić zaszczytu bycia chrzestną mojego bratanka. Jeden człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazic dwie zgody pisemne, bo inny człowiek, który mnie nie zna zażyczył sobie zgód owych. Dwaj ludzie, którzy mnie nie znają, a już zupełnie nie orientują się w  skali etyki, moralności i religijności jakimi dysponuję w życiu codziennym, w niedziele i święta, ci dwaj ludzie uwięzili mnie w kleszczach biurokracji kościelnej. Gdy prosiłam człowieka, który mnie nie zna o dwie zgody pis...

TAKA kobieta

Że to zmora życiowa, takie imię, mówiła. Oj nie lubiła go. Bardzo. Ale się śmiała. Przyzwyczaiła się, mówiła. Bo cóż miała zrobić. Taki los.  Lubiłam tę historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O  tym jak to się stało. Że podobno miała mieć na imię inaczej, ale ojciec po jej narodzinach przez dwa dni pił ze swoim przyjacielem - kompanem od życia i szklanki. I po tym jak pił, czy nawet w trakcie, do urzędu poszedł i kazał wpisać w akta imię swej niedawno narodzonej córki. Mieczysława. Na cześć swojego przyjaciela - kompana od życia i szklanki.  Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się bardzo choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy. Bo to imię nie dla TAKIEJ kobiety. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Z tych co robią wrażenie. Wymyśliła więc sobie młoda, piękna i soczysta Mieczysława, że wszyst...