11 lutego 2013

Ktokolwiek widział

Jak przez mgłę pamiętam tę niedzielę, gdy nie było teleranka. Usłyszałam, że dlatego, bo chyba wojna.
Bardziej utkwił mi telewizorek, który był mały i czerwony. Za anteną wyciąganą i takimi śmiesznymi guzikami z boku. Którymi się kręciło w celu regulacji. Odbiornika. Pamiętam to, chociaż dopiero za jakieś trzy tygodnie miałam skończyć cztery lata.

Pamiętam mróz na policzkach, gdy Mama ciągnęła mnie na sankach. Było ciemno a Ona spieszyła się do tego sklepu na rynku, a bliżej domu jeszcze żadnego nie było. Sklepu, w którym było to coś, albo i nie.

Pamiętam, jak żegnałam się z Nią, gdy jechała rodzić mojego brata. Płakała, a ja nie rozumiałam dlaczego. Nie wiedziałam przecież, jaki to strach. I pamiętam, że narysowałam wtedy, siedząc przy babcinym stole rysunek. Na którym było wielkie słońce na niebieskim, bezchmurnym niebie. Po niebem morze. A z morza wystawały cztery głowy. Nasze i uśmiechnięte. Pamiętam rysunek a nie miałam jeszcze lat pięciu.

Pamiętam jak ciocia miała wycofać samochodem. Białym z nowości Polonezem. Zamiast w tył, ruszyła do przodu uderzając w bramę garażu. I pamiętam jak kierunkowskaz dyndał na kabelku wtedy. Lewy.

Pamiętam zapach wakacji u kuzynki i ośrupania  tamtejszych huśtawek. Pamiętam dokładnie kształty tych ośrup. Pamiętam zapach szklarń u babci i smak pierwszych truskawek zjedzonych w dzień dziecka.  A tej drugiej, to perfumy pamiętam i korale. 

Pamiętam, jak kazali mi iść do piwnicy. Po galaretki z owocami w kompotierkach pięknych. I jak szłam po schodach betonowych z tacą ich pełną, pamiętam. I jak je zbiłam te kompotierki, potykając się na stopniu przedostatnim. Zbiłam je wszystkie. 

I, że jak jechaliśmy na zakupy do Poznania, to na Półwiejskiej bułki z pieczarkami jedliśmy. Ale najbardziej, to te pieczarki  na moich butach pamiętam. 

Pamiętam jaka była pogoda, gdy szłam do pierwszej spowiedzi. I, że sznurowadeł w kolorach odblaskowych koleżance zazdrościłam wtedy. Pamiętam jak byłam ubrana na wszystkich ślubach i weselach. Pierwszy odcinek serialu "W Labiryncie" pamiętam. Dyktando pisane w klasie pierwszej też pamiętam. Serio.

A teraz stoję przed szafą i wgapiam się jak sroka w gnat. Wgapiam się  i głowę zachodzę.
Zachodzę daleko, że aż aż. Bo za nic, ale to za nic.
Nie mogę przypomnieć sobie.
Gdzie schowałam swoje spodnie dresowe. 

                                                                                       rys. Georgiana Chitac

 


11 komentarzy:

  1. Może masz na sobie, te spodnie ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze niby taki Hilary...?No nie...
      Przepadły.
      A mimo, że ja "nie dresowa", to czasami odstrzeliłabym się, chętnie ;-)

      Usuń
  2. może w BeeMie zostały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe. Bo ja często Beemą...
      A to są moje koleżanki http://www.youtube.com/watch?v=85TqPwgFn2I

      ;-)))

      Usuń
  3. Udało Ci się to zestawienie pamięci o czasach odległych, a niemożliwością odnalezienia się w jak najbardziej współczesnej szafie, uśmiechnąłem się, gratuluję! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszło niechcący, dziękuję ;-)

      Ostatnio zaczytałam się u Ciebie.

      Usuń
  4. Mistrzyni suspensu)
    I co???? Nie będzie biegania od poniedzialku?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak zawsze samo z siebie, ten suspens...tak lubię też opowiadać.
      Dlatego wyobraź sobie moje cierpienie, gdy mój Mąż opowiadanie każdej historii, anegdoty itp. zaczyna od...puenty ;-)))

      Usuń
    2. A z biegania nici...ale oczywiście wcale nie z powodu mojego lenistwa ;-)))

      Usuń
    3. Fajny styl i czuć, że samo z siebie ... się puentuje:)
      Rozumiem, bez dresów się nie da biegać;)

      Usuń
  5. Hitchcock z Ciebie wychodzi :)))

    /archiwizuj, archiwizuj... naprawę warto!/

    OdpowiedzUsuń