Przejdź do głównej zawartości

Kreseczki, cyferki, literki

Puk puk.
Hej, ty.
No cześć.
Tak. Ty. Nie odwracaj się.
Tak, do ciebie piszę. Dzisiaj do ciebie.
To znaczy zawsze do ciebie, ale dzisiaj tak jakby bardziej.
Pukam w ten swój mały monitorek rozmiar 10.10, biorąc pod uwagę przekątną. W calach.
Do ciebie pukam. Puk puk.

Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę,  ale ja moszcząc się tutaj otrzymałam pewnego rodzaju prezent. Mam statystyki. One z założenia podobno nie kłamią. I mam te swoje magiczne kreseczki, cyferki, literki układające się w wyrazy. Każdego dnia inne. I wgapiam się w nie czasami z niedowierzaniem. Bo tych kreseczek, cyferek i wyrazów jest coraz więcej. Z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. I nie wiem, czy mnie to bardziej stresuje czy determinuje. W każdym razie łechcze moją próżność, bo nie trafiam w próżnię. 

A za każdą kreseczką, cyferką, każdym wyrazem kryjesz się ty. I ty i ty. 

I jak to jest, co? Czytasz mnie przy porannej kawie w domu, bo należysz do wyjątkowej grupy ludzi, którzy mają wtedy trochę czasu? Czy może przychodzisz do pracy, odpalasz komputer i kiedy szefa jeszcze nie ma odprawiasz poranny rytuał buszując zawsze po tych samych stronach? Może jestem gdzieś tam, pomiędzy pudelkiem a fejsbukiem? A może wchodzisz około południa? Wtedy jest dosyć tłoczno. To mnie zawsze zastanawia. Ta pora. 
A może spotykasz się ze mną, gdy trawisz późny obiad? Czy raczej przy wieczornej lampce wina, co? Gdy dzieci już śpią, a ty czekasz, aż pralka przestanie prać te dżinsy, które koniecznie jutro musisz założyć. 
A może to ty wchodzisz o tej czwartej nad ranem, godzinie niczyjej (jak pisała Gretkowska, bo to ani już noc a jeszcze nie dzień). I to właśnie ty korzystasz z  iPada?
Nie, to nie ty. Z  iPada ktoś inny. Domyślam się kto.

Wiem, jaki masz system operacyjny w swoim komputerze i jaką przeglądarkę preferujesz. 
Wiem też, jak to jest odczuć na własnej skórze fenomen Internetu. Tu granice nie istnieją. Co z tego, że ja piszę z podpoznańskiej wsi, a ty czytasz mnie w Szwajcarii, ty w Norwegii, ty we Francji? 
A ty za to zawsze jesteś pierwszy. I mieszkasz w Stanach. Ciekawe czy dziś też będziesz. Zawsze to sprawdzam. Tak się bawię z tobą: będzie czy nie będzie?

Trafiłeś tu przypadkiem, bo szukałeś w googlach ceny kury jedwabistej czy raczej informacji o Kuźniarze? 
A może czytasz inne blogi i stąd jesteś u mnie. Z pokoju Frustratki, Irminy, czy Tylkospokojnie, klikając w mój komentarz jak po ścieżce trafiłeś właśnie tu? 

Wiem, że ty mnie znasz. Tak prywatnie, namacalnie. 
A ty za to nie znasz mnie wcale. No tyle, że z bloga. 
A może aż. 
I to może właśnie ty mnie znasz najlepiej. Czytasz między wierszami i rysuje ci się wszystko. 
Rysuję ci się ja.

                                                                                           aut. Georgiana Chitac






Komentarze

  1. Zaszłam i zostałam... bo mi się tu wszystko rysuje.
    Jako żywo:)
    Pienknie.
    I dziwne... znowu Poznań:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale co? ale co? że niby dziwne, co? co z tym Poznaniem? jakie znowu? powieeeeeeedz...tej... ;-)))


      bo ja wiem tylko, że:

      Ezoteryczny Poznań
      Miastem rządzi mafia
      Przy placu obok Dwóch Krzyży
      Pędzą szemrane auta

      Jest tu kilka takich miejsc
      Gdzie nie warto sie pałętać
      I kilka takich miejsc
      By zapomnieć i pamiętać

      że tak sobie z Grabaża zasunę...

      Usuń
  2. A zasuń sobie ...:)
    Nic wielkiego ... jeno co fajniejszy blogers to z Poznania:)
    Jak nic Poznań kolebką!
    Az mnie dziś najszło, by ze Szwendaczką Nieznośną się tu kiedy zapuścić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, zapraszam...
      zapraszam serdecznie!
      pokażę Ci Poznań...moim okiem.
      spotkanie takie byłoby owocne w skutkach
      już to czuję ;-)

      Usuń
  3. a i ja tu jestem przecież też:-))
    bywam rankami albo nocami, albo i popołudniami.
    chwile ciekawie tu spędzam.

    i jak jeszcze w Poznań Obiektywna mnie zabierze, to się załapię chętnie na spotkanie i właściwie to od razu spieszę, pędzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. a i Warszawa zaprasza i się kłania!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wodzenie na pokuszenie

W garnku z grubym dnem bulgotały śliwki przeznaczone na powidła. W całym domu jedynie bulgocząca śliwkowa pulpa wykazywała jakąkolwiek aktywność.  Bulgoczącą i pachnącą.    Ze stołu nęciły i wabiły Wysokie Obcasy. Kanapa rozkładała przede mną swe wdzięki. Wodziła i kusiła. Obcasy poszły szybko, Szczepkowska zawiodła. Ostatnio mnie zawodzi. Pulpę śliwkową drewnianą kopystką dwa razy w lewo i trzy w prawo. Przemieszałam. Przeszłam, poszłam, pokręciłam się tu i ówdzie. Niezbyt energicznie. Po drodze zahaczyłam wzrokiem o lustro. Weźże się dziewczyno, niemłoda już, uczesz. Przeczesz niedbale związane włosy, co? Rzęsę przeciągnij tym swoim lorealem, żeby chociaż powłoczystość spojrzenia mieć, co? Mówiło mi odbicie dziewczyny, niemłodej już, w lustrze. Ale szczotka do włosów i tusz do rzęs nie były tak nęcące i wabiące jak książka. Jedna, a potem druga. I jak te kanapy jedna, druga z trzecią. Nigdy jeszcze tak piękne i perwersyjnie wygodne nie były one. Jak dzisiaj...

Człowiek, który mnie nie zna

Powiedział mi, że według niego "jestem niegodna" Powiedział mi również, że według niego "się nie nadaję". Powiedział także, że coś tam o mnie "źle świadczy". Powiedział tak o mnie człowiek, który mnie nie zna. Który widział mnie na oczy pierwszy raz, tak jak ja jego. Człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazić zgodę pisemną na to, by dwie parafie dalej moje dziecko dopuszczone zostało do przyjęcia pierwszej komunii. Ten sam człowiek musiał wyrazić drugą zgodę bym mogła dostąpić zaszczytu bycia chrzestną mojego bratanka. Jeden człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazic dwie zgody pisemne, bo inny człowiek, który mnie nie zna zażyczył sobie zgód owych. Dwaj ludzie, którzy mnie nie znają, a już zupełnie nie orientują się w  skali etyki, moralności i religijności jakimi dysponuję w życiu codziennym, w niedziele i święta, ci dwaj ludzie uwięzili mnie w kleszczach biurokracji kościelnej. Gdy prosiłam człowieka, który mnie nie zna o dwie zgody pis...

Obietnica ukryta w saszetce

Skoro tak tu pięknie i spokojnie. Skoro frajda i zabawa na sto dwa, że aż serce się raduje a oko cieszy. Skoro jedno z drugim tak pięknie, a nad tych dwojgiem trzeci, to ja ucieknę. Czmychnę po angielsku, chyłkiem jak złodziej o zmroku wymknę się. Nikt nie zauważy, co tu się wydarzy. Za chwilę, na chwilę. Na pół godzinki skromne. Taki mam plan, chytry plan. Wstaję wolno, bezszelestnie, nie pozostawiając po sobie nic. Choćby nikłego zapachu, czy podmuchu powietrza. Jak cień przemykam korytarzem i już zamykam się. Już jestem za zamkniętymi drzwiami, w łazience w beżach i brązach. Zaopatrzona jestem w obietnicę spokoju, luksusu i urody niezwykłej. Obietnica ukryta jest w saszetkach. Dwóch. jedna kosztowała cztery pięćdziesiąt, druga dwa siedemdziesiąt. Domowe spa w dwóch saszetkach. Imitacja spa za siedem dwadzieścia.  Leżę w wannie wypaćkana obietnicą urody. Dźwięk wentylatora imituje szum fal. Odkładający się na armaturze kamień imituje rafę koralową. Cisza i spokój, za...