Przejdź do głównej zawartości

Norrrmalnie strrraszny


wrzesień
Jak w szkole? Dobrze. Fajnie w tej szkole jest. I klasę mam fajną. Dużo nas jest, bo aż dwadzieścia siedem dzieci jest. Trzynaście dziewczynek, trzynaście chłopców jest...no…i…ja. Tak. No pewnie. Niektórych znam, ale tylko...poczekaj…policzę…pięciu. Tak! Pięciu znam. Ale wiesz co, mamo? Jest taki Daniel. Nie, jego nie znałam. I on, ten Daniel znaczy się, to taki okropny jest! Norrrmalnie straszny jest! To, co on dzisiaj siostrze na religii powiedział! Że, że on… o nie. Nie powiem tego. Bo to okrrropne jest. A ta siostra… aż czerwona się zrobiła i ta złość w niej, tak…tak… Mamo! A to pierwszy dzień w szkole! Norrrmalnie, okropny ten Daniel jest! Strrraszny, norrrmalnie jest!

październik
Jak w szkole? Dobrze. Ale jedno trochę niefajne. Bo ten Daniel siedzi przede mną. I głupie to jest. Bardzo głupie. Nie lubię go. Strrraszny okropnie jest. Gada i gada. I…marchewką w panią rzucił. Nie, nie śmiałam się. No, może trochę. A może on wcale nie w panią, tylko tak za biurko chciał rzucić… 

listopad
Jak w szkole? Dobrze.  Ale wiesz co? No mamo, przecież mówię „mamo”. No dobra już. Będę mówić „mamo”. Ale słuchaj, wiesz co? Dziś powiedziałam pani, żeby mnie przesadziła. Ja już nie chcę tak siedzieć. Jak dlaczego??? Bo Daniel mnie wkurza! Bo on strrraszny jest! Gada i gada. Odwraca się i odwraca. Nie lubię go! Denerwuje mnie. Ale wiesz co? No dobra. Wiesz co? Ten Daniel to nawet ładnie rysuje.

grudzień
Jak w szkole? Dobrze. Trochę tylko smarkałam. A wiesz co? Daniel już drugi tydzień nie przychodzi do szkoły. Chyba wyjechał. Albo chory jest. Pewnie tak.

styczeń
Jak w szkole? Dobrze. Dostałam ostrzeżenie od pani. I czarną chmurkę. Za nic. Ja nic nie zrobiłam. Przecież wiesz. Mamo, wiesz. Ja nic. No…może trochę. Może dużo. Gadałam. Nie, nie z Majką. Z Danielem. Z Danielem gadałam.

luty
Jak w szkole? Dobrze.  Mamoooo….. Daniel dziś powiedział, że jestem ładna. E tam, głupi jest. Nie lubię go. 

marzec
Jak w szkole? Źle! Głupio! Nie będę już tam chodzić! Nie pójdę! W życiu! Dlaczego? Dlaczego to zrobiłam? Kiedy odrosną? No tak! Mówili! Mówiły! Wszystkie koleżanki i pani  mówiła! Że ładnie. I Adam. Adam też tak mówił. I babcie i dziadek i ciocia i wujek i wy. Że ślicznie i inaczej. Ale co z tego? Bo? No dobra...bo… Daniel powiedział, że…że… ładniej mi było w długich włosach (ryk).

kwiecień
Jak  w szkole? Dobrze.  A taka. A taka jedna koleżanka mówiła dziś Danielowi coś na ucho. I wiesz mamo, co on jej powiedział? Wiesz? Nie? Że ja jestem ładniejsza i mądrzejsza. Nie. Nie cieszę się. A niby z czego mam się cieszyć? No dobra, może trochę miło…ale…przecież…on jest taki strrraszny.

maj
Jak w szkole? Dobrze.  Nie wierzę! Już niedługo. Już niedługo wakacje.  I dwa miesiące wakacji. Ja cie. Tyle wolnego. I w drugiej klasie będę. A mamooo? A myślisz, że w drugiej klasie tak samo będziemy siedzieć? No, że tak w ławkach? No, no, że ten Daniel przede mną. 
Bo wiesz co? 
On tak naprawdę wcale taki strrraszny nie jest.  


                                                                                                             aut. Georgiana Chitac





Komentarze

  1. Ech... ci Fajni (może już w kolejnym marcu...) Niegrzeczni Chłopcy;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo już nawet najmłodsze dziewczynki wiedzą, że fajni chłopcy są niegrzeczni a niegrzeczni chłopcy są fajni.

    Aktualizacja do mojego posta.
    Tekst z wczoraj: "Mamooooo,a Daniel mi dzisiaj powiedział, że jestem seksowna"
    !!><?&%^$##%^&*()&%#!!!!!!!!!!!!(to jest moja konsternacja)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zupełnie nie w temacie cieszę się, że tu trafiłam. Norrrrmalnie strrrasznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się cieszę;-) Witam, zapraszam, rozgość się...

      Usuń
    2. Skorzystam! Zapraszam na rewizyty :D

      Usuń
  4. hehe,Daniel wije sieć....a ty mała wleć...
    -jak nie będziesz chcieć - wyjdzie,że on cieć...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wodzenie na pokuszenie

W garnku z grubym dnem bulgotały śliwki przeznaczone na powidła. W całym domu jedynie bulgocząca śliwkowa pulpa wykazywała jakąkolwiek aktywność.  Bulgoczącą i pachnącą.    Ze stołu nęciły i wabiły Wysokie Obcasy. Kanapa rozkładała przede mną swe wdzięki. Wodziła i kusiła. Obcasy poszły szybko, Szczepkowska zawiodła. Ostatnio mnie zawodzi. Pulpę śliwkową drewnianą kopystką dwa razy w lewo i trzy w prawo. Przemieszałam. Przeszłam, poszłam, pokręciłam się tu i ówdzie. Niezbyt energicznie. Po drodze zahaczyłam wzrokiem o lustro. Weźże się dziewczyno, niemłoda już, uczesz. Przeczesz niedbale związane włosy, co? Rzęsę przeciągnij tym swoim lorealem, żeby chociaż powłoczystość spojrzenia mieć, co? Mówiło mi odbicie dziewczyny, niemłodej już, w lustrze. Ale szczotka do włosów i tusz do rzęs nie były tak nęcące i wabiące jak książka. Jedna, a potem druga. I jak te kanapy jedna, druga z trzecią. Nigdy jeszcze tak piękne i perwersyjnie wygodne nie były one. Jak dzisiaj...

Człowiek, który mnie nie zna

Powiedział mi, że według niego "jestem niegodna" Powiedział mi również, że według niego "się nie nadaję". Powiedział także, że coś tam o mnie "źle świadczy". Powiedział tak o mnie człowiek, który mnie nie zna. Który widział mnie na oczy pierwszy raz, tak jak ja jego. Człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazić zgodę pisemną na to, by dwie parafie dalej moje dziecko dopuszczone zostało do przyjęcia pierwszej komunii. Ten sam człowiek musiał wyrazić drugą zgodę bym mogła dostąpić zaszczytu bycia chrzestną mojego bratanka. Jeden człowiek, który mnie nie zna musiał wyrazic dwie zgody pisemne, bo inny człowiek, który mnie nie zna zażyczył sobie zgód owych. Dwaj ludzie, którzy mnie nie znają, a już zupełnie nie orientują się w  skali etyki, moralności i religijności jakimi dysponuję w życiu codziennym, w niedziele i święta, ci dwaj ludzie uwięzili mnie w kleszczach biurokracji kościelnej. Gdy prosiłam człowieka, który mnie nie zna o dwie zgody pis...

TAKA kobieta

Że to zmora życiowa, takie imię, mówiła. Oj nie lubiła go. Bardzo. Ale się śmiała. Przyzwyczaiła się, mówiła. Bo cóż miała zrobić. Taki los.  Lubiłam tę historię, choć nie wiem ile w tym prawdy. O  tym jak to się stało. Że podobno miała mieć na imię inaczej, ale ojciec po jej narodzinach przez dwa dni pił ze swoim przyjacielem - kompanem od życia i szklanki. I po tym jak pił, czy nawet w trakcie, do urzędu poszedł i kazał wpisać w akta imię swej niedawno narodzonej córki. Mieczysława. Na cześć swojego przyjaciela - kompana od życia i szklanki.  Śmiała się zawsze, gdy to opowiadała. A opowiadając sączyła martini z lodem w oparach dymu mentolowego. Śmiała się bardzo choć imienia nie lubiła. Że to zmora życiowa i tylko problemy z nim są. Że ludzie nie wierzą, że mylą, że w urzędach problemy. Bo to imię nie dla TAKIEJ kobiety. Pięknej, eleganckiej, wyjątkowej. Z tych co robią wrażenie. Wymyśliła więc sobie młoda, piękna i soczysta Mieczysława, że wszyst...